Trzeba uważać co się robi (i jak), bo można uszkodzić gwint:
http://fiatpunto.com.pl/topic36604.html Świeca, przynajmniej pierwsze kilka (albo lepiej kilkanaście) obrotów MUSI dać się wkręcić ręką, nie wolno używać żadnych narzędzi (jeśli nie chce, to wkręcasz krzywo albo gwint jest brudny lub uszkodzony). Mocne dokręcanie kluczem, to powinien być końcowy etap (następuje wtedy rozgniatanie i dopasowanie się do gniazda w głowicy, podkładki na nowej świecy). NIE kręcimy ile się da (ile mamy "pary w łapach"), tylko "z czuciem", tylko, że do tego potrzeba pewnego doświadczenia w mechanice (ale to rozgniatanie nowej podkładki czuć - wzrost oporu, a następnie jest chwila przez około 1/4-1/6 obrotu, że opór jest prawie stały, po czym znowu czuć, że będzie już gwałtownie wzrastał - wtedy następuje właściwe dociąganie gwintu i należy już zakończyć).
Bardzo ważne jest oczyszczenie gniazd świec, bo zbiera się tam różny syf. Czyścimy pryskając rozpuszczalnikiem, jednocześnie skrobiemy brud cienkim śrubokrętem wokół świecy, a następnie traktujemy te rejony sprężonym powietrzem lub odkurzaczem (z odpowiednio cienkim wężykiem), zależy do czego mamy dostęp (odkurzacz chyba każdy ma, kompresor niekoniecznie). Dopiero później odkręcamy świece. Jeśli taki brud (nie wiadomo co to jest, pewnie wszystko: kurz, piach, opiłki metali, pyły materiałów ściernych ze sprzęgła i hamulców) wpadnie do silnika, to będzie problem (porysowana powierzchnia cylindra, a przynajmniej brudny gwint co będzie przeszkadzało w poprawnym wkręceniu nowej świecy).
Wszystko czego potrzeba do zmiany świec, to przedłużana nasadka 16 mm (nie żadne "specjalne" klucze z hipermarketu - chociaż warto taki mieć, ale tylko awaryjnie, wozić w bagażniku, do z góry zaplanowanej naprawy przygotowujemy sobie prawdziwe narzędzia). Zdjąć trzeba oczywiście cały filtr powietrza (część odpinana na zatrzaski, ale reszta znad przepustnicy/wtrysku też).
Jak już było wspomniane, wymiany
nie wolno wykonywać na silniku gorącym, ale też nie powinien być zbyt zimny (nie wspominając dosłownie o zimie i mrozach), bo w obu przypadkach jest ryzyko pozrywania gwintów w głowicy (jest aluminiowa - a świece stalowe). Najlepiej na silniku stygnącym i temperaturze takiej, że już można utrzymać na nim rękę (powiedzmy około +40°C). Świece w takim już letnim silniku warto spryskać rozpuszczalnikiem (czy preparatem typu WD-40) w aerozolu - dostaną tak lekkiego szoku termicznego (schłodzą się trochę względem silnika) i zapieczone gwinty powinny się bez problemu dać ruszyć (prawdziwymi narzędziami, nie zabawkami). To chłodzące spryskanie może być właśnie w trakcie czyszczenia gniazd świec z brudu.
Przy montażu świec warto użyć
małych ilości smaru wysokotemperaturowego (
bez metali, czyli biały, ceramiczny), natłuszczamy lekko podkładkę na nowej świecy i połowę gwintu od podkładki do połowy. Druga połowa świecy, która wystaje w komorze spalania musi być czysta, bo inaczej w przypalonym smarze - frakcjach olejowych będących nośnikiem właściwych składników odpornych na temperaturę - powstaną węglowe ścieżki przewodzące i będą osłabiać albo całkiem zwierać iskrę. Lekko przesmarować można też końcówkę świecy, złącze elektryczne na które się nasadza przewód, bo to też potrafi się zapiekać (później przy zdejmowaniu przewodu ze świecy można wyrwać tylko jego izolację, a wnętrze - metalowa złączka i żyła - zostanie na świecy).
Tutaj jest negatywny przykład (jakiś głąb wysmarował całą świecę smarem):
http://www.youtube.com/watch?v=sjeGqWBGh-A !
U mnie świece były już mocno zajechane (nowe mają przerwę 0,85 mm, stare wypaliło do 1,30-1,40 mm). Niestety na jednej (cylinder 2) widać ślady spalania oleju, reszta może być (jak na "przeciągnięty" okres wymiany świec)...
Kondycję samochodu ocenia się mniej-więcej na podstawie wyglądu świec (obrazek pochodzi z książki dotyczącej samochodów z gaźnikami oraz z czasów benzyny ołowiowej, ale dzisiaj generalnie też jest aktualny).