Koniec z cofaniem liczników

http://info-car.pl/infocar/artykuly/Kon ... znika.html
http://www.akuq.pl/koniec-z-cofaniem-licznikow

No cóż, o tych zmianach słyszę już od dobrych piętnastu lat. Mówiono nawet o poszerzeniu rubryki na wpis przy badaniu w dowodzie, też wiele lat temu i jak na razie kończy się na samym planowaniu. Ciekawe jak będą egzekwowane kary za podawanie nieuczciwego przebiegu pojazdu itd.? Na jakiej zasadzie będą weryfikowane przebiegi obecnie „ustawione” w samochodach itd.? Bo jak na razie ciężko przebieg wstawić nawet w umowę kupna- sprzedaży, bo prawie zawsze kończy się to awanturą ze sprzedającym. Nie mówię już o przypadkach wykrycia oszustwa i późniejszego dochodzenia swoich praw…

Tu wystarczy tylko żeby diagnosta w CEPI'ku odnotowywał stan licznika przy każdym przeglądzie i żeby ten stan był do wglądu po podaniu numeru Vin. Ot cała filozofia....

I co to zmieni. W takiej sytuacji wzrośnie popyt na cofanie, zwiększy się też ilość punktów takie usługi świadczących, co za tym idzie cena spadnie. Sądząc po skali z jaką cofa się liczniki jest to już teraz dość tanie. Jak jeszcze stanieje to efekt będzie taki, że połowa paździochów w tdi będzie rokrocznie od wizyty do wizyty na SKP robiła po 1000km

Dopóki ludzie nie zmądrzeją i nie zaprzestaną kupowania starych parchów albo wymagania żeby auto warte wyjściowo pół domu, za 1/3 wartości miało zerowy przebieg i stan salonowy to ten proceder nie zniknie. Chyba, że dowalą takie kary za udowodnione cofanie, że się odechce sprzedającym kantować.

Pierwszy właściciel zazwyczaj nie cofa licznika, robi to handlarz, który kupi od niego auto na handel. Więc jak te przepisy wejdą w życie, to handlarz będzie już mógł ew. cofnąć licznik tylko z tego co sam przejechał (bo poprzedni autentyczny stan licznika już został zapisany w bazie CEPiK). Ten przepis nie zlikwiduje procederu cofania liczników, tylko ma go ograniczyć.

Jeśli będzie to urzędowe to ten proceder w momencie wykrycia cofniętego licznika, będzie można pewnie ścigać z urzędu. Pojawiają się nowe możliwości, których wcześniej nie było.



Drobna uwaga, napisałeś o "starych parchach" - problem w tym, że cofanie liczników dotyczy wszystkich używanych samochodów bez względu na wiek. Praktycznie nie idzie spotkać auta, które nie miałoby cofanego.

Problemem jest również świadomość kupujących, którzy sprowadzają auta zza naszej zachodniej granicy. Imho można wyróżnić dwie kategorie sprzedawanych aut, bez względu de facto na ilość właścicieli:

-auto nowe, 2-3 letnie z ogromnym przebiegiem (auta flotowe, auta służbowe, które zarabiały na siebie. Ludzi nie powinno dziwić to, że auto, które ma 2-3 lata ma duży przebieg, biorąc pod uwagę np. niemieckie drogi);
-auto 10-15 letnie, czy nawet starsze, z mniejszym przebiegiem (auto używane przez pierwszego właściciela, przez pierwszą rodzinę, biorąc pod uwagę poruszanie się jedynie w mieście, nie w celach zawodowych, taki przebieg może być kilkukrotnie mniejszy niż auta flotowego).

Należy teraz zadać sobie inne pytanie: czego oczekują ludzie? Z moich obserwacji główny nacisk w przypadku zakupu auta, niestety, nie jest kładziony na stan mechaniczny auta (stan silnika, skrzyni biegów, elektroniki, wyposażenia, zawieszenia), a jedynie na przebieg i ewentualny wygląd (auta odpicowane).

Stąd rzeczą oczywistą jest to, że cofa się liczniki, odpicuje z wyglądu auta i sprzeda - a auto jest migającą choinką po podpięciu do komputera itd.


Jeśli ludzie nie zdadzą sobie problemu z tego, że cofanie liczników wynika z prawa popytu i podaży (każdy chce kupić auto "salonowe" bez przebiegu, za śmieszne pieniądze względem ceny wolnorynkowej, każdemu wydaje się, że robi okazję - okazje robi handlarz...), tak zawsze będzie to robione. Mało kto chce kupić auto w świetnym stanie mechanicznym, ale z większym przebiegiem względem auta z małym (nasze typowe polskie 180k), tylko z licznymi problemami, często ukrytymi wadami.

PS - na yt był filmik, który nakręcono przy udziale jednego z handlarzy. Mówił on o procederze cofania liczników i powiedział wprost: on, będąc uczciwym sprzedawcą, a nie oszustem, nie może auta sprzedać przez pół roku. Inni cofają, sprzedają...


BTW - wolę auto z prawdziwym przebiegiem, będę wiedział kiedy elementy eksploatacyjne wymienić...pamiętam jeden wątek o Passacie B6. Kupiony jako niemiecka perełka (chyba w ogóle od naszego) z przebiegiem 180k. Po "chwili" wyszyły usterki, masa problemów, a stan zużycia elementów (pisali tam o jakimś łańcuchu napędzającym jakiś element silnika) wskazywał na to, że auto nie miało 180k, a minimum ponad 500k dochodząc do bodaj 700k...

Dlatego właśnie cieszyłem się jak dziecko jak udało mi się sprzedać dotychczasowy samochód w 30min od wystawienia ogłoszenia, szczególnie, że stan nie był idealny, bo spalał astronomiczne ilości oleju pomimo stosunkowo małego jak na ten segment przebiegu (od nowości w rodzinie) i z zewnątrz też parę miejskich wgniot miał. Ale tu popłaciła mi szczerość bo od razu w ogłoszeniu pisałem co i jak, wychodząc z założenia, że nie będę się o takie śmieszne kwoty później z kimś dochodził, no i szczęścia też trochę miałem, że nie trafiłem na chorego umysłowo co do 12letniego samochodu z miernikiem lakieru przyjeżdża (choć tu akurat wyjątkowo jak na taki wiek mógł bo lakierowany ponownie nie był nigdzie).

Ale np. z Puntem nie było tak sympatycznie bo pomimo, że stan był w zasadzie właśnie salonowy bo auto garażowane z ledwo 90kkm (też od nowości) i dowiedziałem się, że szyby wymieniane, że maglownica do wymiany bo kiera ciężko chodzi (brak wspomy i 4os. wewnątrz, ale co tam ) i innych bzdetów, bo właśnie babka wzięła sobie "eksperta" z allegro z miernikami (akurat, że był z boku malowany to nie "wykrył" )

I właśnie takim zachowaniem ludzie wymuszają sytuacje do jakich dochodzi na rynku wtórnym. Ja sprzedawałem jedno auto i już mnie targały nerwy, żeby frajera ocucić o jakich kwotach i jakim pojeździe gadamy bo szukał jakby Maybacha kupował, więc co dopiero ma powiedzieć taki handlarz jak mu przychodzą i trują dupę, że tu malowany, a tu rysa, a tu przebieg za duży. Dla własnego spokoju "produkuje" później igły w TDi, a osły tym jeżdżą i jeszcze się cieszą.


Macie racje z tymi wpisami, ukróci to kręcenie aut krajowych które trafiają do handlarzy, a poprzedni użytkownik był normalny i nie skręcał budzika co roku, ale na składaki z zachodu nie będzie to miało wpływu, a jeszcze bardziej taki "pierwszy wpis" utwierdzi fanów wypierdzianych przez helmuta foteli w tym jaką to okazję od "głupiego niemca" wyrwali.

Wiesz, abyśmy dobrze rozumieli siebie na wzajem - klient może przyczepić się o różne rzeczy, dziś bardzo łatwo kupić auto, ciężko je sprzedać. Rynek jest tak mocno zapchany, że klient ma prawo do przebierania w ofertach i ogłoszeniach, nawet do marudzenia - tylko jeśli już do czegoś przyczepia się, niech to ma w ogóle jakieś podstawy bytu, sensowność argumentów.

Generalnie, gdy ja szukalem auta i usłyszałem wielokrotnie to, co sam napisałeś, to jest to co wyboldowałem, to od razu dziękowałem za rozmowę. Po pierwsze: nikt klientowi nie robi łaski, nie oddaje auta za darmo, a każdy pieniądz jaki wydaje klient, pochodzi z jego pracy. Pracował ciężej lub lżej, ale pracował i ma prawo oczekiwać konkretnego towaru, zwłaszcza jeśli cena auta, które ogląda jest zbieżna z cennikami ogólnodostępnymi dla danego modelu - jak mówiłem, żadną łaską to nie jest. Dwa: sprzedający często ściemniają ile wlezie (ot, najlepszy tekst: "rozrząd był wymieniany". Prosi się o fakturkę...nie ma, czyli dla mnie rozrządu w ogóle się nie wymieniało...) byle tylko pozbyć się auta, niektórzy nawet nie pozwolą się tym przejechać, a inni po chamsku maskują mocne wady auta.


Obie strony są warte siebie. Kupujący chce kupić taniej, ale auto, z którym nie będzie non stop śmigał po serwisach, a sprzedający chce sprzedać, jak najdrożej, a często...jeszcze z masą wad, dlatego się go pozbywa...o czym sam pisałeś. Mówiąc wprost - jeśli sprzedaje się klientowi auto z mocną wadą silnika, a jeszcze to ukrywa...to takie coś jest po prostu szczytem hamstwa, nieuczciwości - nie piszę o Tobie, dodałeś w ogłoszeniu informację, że auto pali olej (moje super zadbane od cioci...właściciela paliło 4l/500 km oleju...no sory).

Z ciekawości - zalewało go juz? Bo u mnie przy litrze na 250km jeszcze nie, ale jak po nocy puścił bąka przez uszczelniacze to bloku nie bylo widać.

BTW nie zauwazyles tego przy zakupie?

1. Musiało go zalewać, 2 świece mokre, praca na 2 cylindry. Co ciekawe, jechał jeszcze 110, a jedna osoba z forum sprawdzała ten silnik z ciekawości (głowica trzymała się na 1 śrubie, w komorze spalania były pierścienie). Auto miało problemy z odpalaniem...po czasie łapał raz na kilkanaście prób.

2. Nie...ba, auto było na SKP na diagnostyce i też nic nie wykryto. Najlepsze jest to, że on ciągnął za sobą niebieską chmurę, diagności też nie zwrócili na to uwagi, a ja dowiedziałem się z lektury www po czasie.

Co to było za auto i ile Ci wcinał tego oleju ? Bo szukam informacji na taki właśnie temat. Moje wcina 0,5 litra na 1000km ale do tego jeszcze trochę wycieka to chyba jeszcze pożyje trochę ten silnik ?

Przecież producent podaje dopuszczalne normy spalania silnika. Każdy pobiera. W książce serwisowej do mojego obecnego jest podane, że na 1000 km do 1 litra może zeżereć.

A jakie masz teraz auto?

Nissan Almera N16

Jak to się ma do tematu "Koniec z cofaniem liczników"?

Strona główna » Offtop » Dyskusje na tematy różne

Temat: Koniec z cofaniem liczników.
Dział offtopic bynajmniej nie oznacza, że na każdy temat piszemy gdzie popadnie.

"Żądaj kompletu dokumentów

Im starszy samochód, tym bardziej do tej pory opłacało się cofnąć licznik o kilkadziesiąt, czasem kilkaset tysięcy kilometrów. Teraz będzie to bardzo ryzykowne. Podpowiemy przy okazji, że w Niemczech papierowe dokumenty (zwykle formatu A4, wydawane na firmowym papierze przez stacje Dekry oraz TUV) potwierdzające przebieg auta i zaliczenie przeglądu technicznego są przez właścicieli samochodów starannie przechowywane i zawsze wydawane nowemu właścicielowi przy sprzedaży. Jeśli kupujecie pojazd z Niemiec, Szwajcarii czy Austrii i nie ma oryginałów tych dokumentów, bardzo prawdopodobne jest, że komuś zależało, by je „zgubić”. Jeśli są oryginały – przebieg jest prawdziwy."


źródło: Auto Świat

genelaeni , wrowadzili to w zycie, diagnosta wypisuje wszystkei dane z DR typu GAZ, HAK, KRATKA, VAT-7 itp... takze postep jest.,.
wprowadza tez przebiek silnik itp do systemu i dostajesz wydruk...

jest tylko jeden bubel prawny tego... przyslzy kupujacy nie moze prosic o dane z systemu bo nie ma ku temu przpeisow wykonawczych...

ale przynajmniej jzu na przegladach nie wyjda nieprawidlowosci...

a nikt nei bedzie przed kazda wizytaw w skp po kupnei ayta cofac liczniak z msyal ze za 3-4 lata bedzie go sprzedawac...

Jeśli to miało być po Polsku napisane i dobrze zrozumiałem sens, to odpowiem tylko: zdziwiłbyś się.

Jest to jakieś utrudnienie, ale jedyne co to zmieni, to to, że będzie więcej osób z udokumentowanym fałszywym przebiegiem. Co za tym idzie będzie jeszcze więcej osób o wątpliwym poczuciu estetyki, które będą się chwalić, że kupiły paska w dieslu co robił po 8kkm rocznie, bo przecież mają to na papierze i na pewno wcześniej jeździł dziadek co był drugim właścicielem i robił po 1kkm rocznie do kościoła.

buladag, ale nie kazdy... cwaniak zawsze cwaniakiem bedzie... to to ja sie domysalm ze beda tacy co beda w ten desne kombinowac

Na cwaniaka, nie ma przeszkód, może przepis ograniczy, ale nie wyeliminuje procederu.