Przykład z Punto_1:
http://fiatpunto.com.pl/download/file.php?id=26047&mode=view/AlternatorCharakter.jpgNapięcie ładowania w pojeździe powinno zależeć od temperatury i większość alternatorów tę funkcję realizuje (mniej lub bardziej wyraźnie - czasem istnieją też odmiany regulatorów na różne klimaty, wtedy zakres ewentualnej regulacji jest przesunięty wyżej/niżej). Do tego dochodzi obciążenie, stan samego alternatora i akumulatora. Nie ma więc "idealnej" wartości napięcia (
"14,4" nią nie jest, znaczy nie zawsze). Zalecana gęstość elektrolitu też zależy od temperatur (klimat), na syberyjskie mrozy mocniejszy kwas (1,28-1,30 g/cm³), na Afrykę słabszy (1,24 chyba, z pamięci piszę). Dla nas (Europa) coś pomiędzy.
W zimie przy postojach rzędu 1-2 tygodnie, akumulator musi być doładowywany (najlepiej poza pojazdem). Jak nie, to żywotność będzie skrócona (i tak, kilka lat żyć będzie, ale co to za "życie").
Akumulator jest urządzeniem elektro
chemicznym i to
Chemia rządzi (najważniejszy parametr akumulatora: gęstość elektrolitu, i poziom), później Mechanika (mechaniczny stan płyt), a Elektrotechnika jest ostatnia (napięcia, prądy, pojemność).
Większość ludzi to nieuki, dlatego z uporem maniaka chcą wszystko załatwić "elektrycznie". Robią wszystko "od końca". Bo tak też najłatwiej (nie trzeba się grzebać w kwasie, itp.).
Prawidłowy proces ładowania (czyli poza pojazdem) wymaga dozoru ludzkiego i sprawdzenia w kolejności jak wyżej (chemia, mechanika, elektronika - wszystkiego trzeba pilnować jednocześnie, gęstość, poziom, natężenie, napięcie, gazowanie elektrolitu, czy mechanicznie nic się nie dzieje z płytami). Przeciętny obywatel, zapijaczony "janusz" tego nie ogarnie. Dlatego ładowarki dostępne w handlu muszą być "idioto-odporne" (przyczyny techniczne i prawne), odbywa się to kosztem właśnie parametrów i zdolności do ładowania ("nie robią gęstości").
W 100% prawidłowo technicznie, to akumulatory powinny mieć wbudowane czujniki: poziomu, gęstości i temperatury elektrolitu w każdej celi (ewentualnie jeszcze ciśnienia, aby ocenić gazowanie). Dopiero wtedy ładowarka/alternator mogłyby poprawnie dobrać parametry. Sprawa jest polityczna/biznesowa (nikomu nie zależy na produkcji rzeczy trwałych).
Ładowanie zachodzi już przy każdym napięciu wyższym od spoczynkowego (wynikającego z chemii około 12,6-12,8 V), można by nastawić np. 13,0 V i to też naładuje akumulator, ale "zrobienie gęstości" by trwało chyba kilka miesięcy, więc "metoda" ta jest totalnie niepraktyczna. Dowalanie wyższych wartości skraca czas, ale "coś za coś", żywotność akumulatora spada, smażenie go do przedziału 15-17 V ("napięcie końcowe") nie jest zdrowe (dla płyt i samego elektrolitu).
Jeśli na akumulatorze nie można wymusić, aby "zrobił gęstość" (mimo bezmyślnego zwiększania prądów/napięć końcowych), to jest to oznaka (na 100%), że właśnie od strony Chemii i/lub Mechaniki jest zaniedbany!
Każda starsza książka o akumulatorach (tradycyjnych, obsługowych) podaje normalne procedury jak np.
regulacja gęstości elektrolitu. Kto to robi dzisiaj (i wie, że w ogóle można)? Do mocno zużytych można było (po prawidłowej diagnozie) zastosować "odsiarczanie płyt" (o ile się nie rozpadły mechanicznie) i jeszcze ze 2-3 lata (minimum) z akumulatora korzystać.
W sprzedaży nadal jest dostępny elektrolit, ciekawe "po co"?
Akumulator, to taka "Fabryka Kwasu" (ma wam zależeć na spokojnej, stabilnej produkcji kwasu dobrej jakości, a nie pompowaniu woltów i amperów "na chama").
Elektrycznie NIE przeskoczycie problemów czysto mechanicznych i chemicznych!Ładując akumulator masz być chemikiem (a nie elektrykiem - to
nie elektrownia szczytowo-pompowa).
Uważać na klaunów z YouTube (jak mechanik "łysy" albo "mrAkumulator"), bo niby "coś" wiedzą, ale nie dokładnie (albo celowo wszystkiego nie mówią).