Moja podróż mimo że przekładana 3 razy w końcu doszła do
skutku.
wszystko zaczęło sie w porcie w Świnoujściu gdzie po zaokrętowaniu się
postanowiułem dobrze się wyspac wiedząc co mnie czeka...
Szwecja przywitała mnie cudną pogodą oraz puściutkimi drogami z powodu
Torgfestu.
Nie wiem do końca cóż to za święto ale droga mijała błyskawicznie...
Już po przejechaniu obwodnicą Sztokcholmu tereny stały sie mniej
zaludnione a stacje benzynowe coraz rzadziej ulokowane...
Poczułem ze jestem gdzieś gdzie jest niesamowicie cicho,spokojnie a
ludzie się wogóle nie spieszą...
Pierwszy nocleg na parkingu jakies 200km przed granicą z Finlandią.
toalety czyste,drogi proste i ruch prawie znikomy...
Dojeżdzam do Haparandy...Robie kilka zdjęć na granicy co powoduje
zainteresowanie niesamowicie miłych i życzliwie nastawionych do turysty
Fińskich panów policjantów którzy to nie chcieli wogóle żadnych
dokumentyów tylko zapytali skad jestem,gdzie jade i co to za samochód
którym się poruszam...
Życzyli mi miłej drogi i prosili bym nie przekraczał prędkości...
Finlandia jest pełna fotoradarów...kolo godziny 14ej dojeżdzam do
Rovaniemi gdzie użeduje Św Mikołaj i wlaściwie nie ma turysty który by
się tam nie zatrzymał
małe miasteczko z prezentami na każda okazję. Można tam kupic i wysłać
pocztówki w danej chwili oraz prosić by wysłano je na Boże
narodzenie...Po godzinie ruszam dalej na północ.Po drodze mijam pierwsze
renifery które na szczeście chodzą stadami co powoduje że łatwiej je
zobaczyć za wczasu.Póżnym popoludniem docieram do rozwidlenia drogi nr
E4 z drogą nr92 która to prowadzi na Nrdkapp...tam spotykam pierwszy
znak z nazwa celu mej podróży...
Kieruję sie do granicy z Norwegią w miejscowości Utsjoki do której mam
wg mapy 100km a wg GPSu około 78...muszę przyznać że to jeden z
najwspanialszych odcinków jakie miałem okazje pokonać. Po drodze minąłem
dosłownie kilka aut z naprzeciwka a wokół tylko cisza,spokój i
wszechobecna monotonnia krajobrazu..
Wyłaczyłem muzyke i tak w ciszy przejechalem ten kawałek "marsa" granicę
pokonuje chyba przez nikogo nie zauważony. Przejezdzam rzeke która jest
naturalną granica i kieruję sie na Kirkenes droga nr E6...Po kilkunastu
minutach jestem w wymarłej miejscowości Tama Bru gdzie nie spotkałem
dosłownie nikogo...Kieruje się na Kirkenes.Po przejechaniu okolo 70 km
postanowiłem sie zawrócić gdyż deszcz tak strasznie padał ze prawie nic
nie było widać. Zawróciłem koło miasta Gandvik a mimo że była
24:00,padał mocny deszcz ciągle było widno...Znowu ląduje w Tana Bru i
tym razem widze co prawda kilka osób ale to głównie pijana młodzierz.
mimo ze w baku kilka litrów decyduję się na podróż do Karasjok gdzie
postanowiłem zanocowac.Po drodze żadnej stacjii benzynowej.Wyłączyłem
swiatła,nawiew,radio by autko mniej paliło i tak na oparach ledwo ledwo
doczłapałem sie do Karasjok gdzie są 3 stacje benzynowe ale oczywiście
zadna otwarta...płatność tylko kartą kredytową (nie bankomatową)jest
2:00. Zasypiam szybko w moim autku na parkingu supermarketu gdzie
wystawiony jest towar a mimo to nie ginie w przedziwnych okolicznościach
przyrody...
8:00 wstaje,toaleta i w droge...po drodze mijam miasto Lakselv gdzie
mimo że jest niedziela otwarta jest nawet stacja benzynowa...uzupełniam
płyny i ruszam dalej.Krajobraz coraz bardziej górzysty.Coraz wiecej
motocyklistów podążających w wiadomym kierunku zarówno tych spokojnych
jadących przepisowo jak i wariatów. Zjeżdzam z drogi E6 na E69 która to
jest już zdecydowanie w gorszym stanie.coraz częściej musze uciekać na
prawo lub lewo by nie wpaść moim bardzo twardym i niskim autkiem w jakąś
dziure.Około 12:30 dojeżdzam do tunelu na wyspe Mageroya.
sam tunel to już dzieło sztuki. 212 metrów pod poziomem lustra wody jest
najniższy punkt tej prezprawy. Zaraz za tunelem płace 145 koron i ruszam
w droge...po chwili widze znak NORDKAPP 45km...uśmiech na buzi i pedał
gazu wciska sie mocniej jak by mieli zamknąc zaraz...
13:10 melduje się na bramce wstępu na teren Norkappu.Za 200
koron wjeżdzam na parking i lece tam gdzie wszyscy...po godzinie
przebywania w tym miejscu i oddychania niesamowicie czystym powietrzem
nie chce się wracać. mam wrażenie że coś dokonałem i najchętniej bym tam
został kilka dni.Pogoda znmienia sie co 10 minut.raz mgla i mrzy
deszczyk raz wieje irobi się zimno. zrobiłem delikatne zakupy w sklepie
z pamiątkami,zjadłem najdroższą lazannię i ciastko truskawkowe w życiu i
z dziwną melancholią wyjeżdzam.Po drodze kilka razy musiałem trąbić na
siwiejących panów w camperach którym strasznie spieszno w przeciwną
strone...trochę ich rozumiem ale życie łatwo można stracić.Myję autko na
stacji Shela w Honningsvag i poraz kolejny opowiadam co to za samochód
mam dziwny.Robie znowu kilka zdjęć i po 15 minutach znowu strasznie
leje. Kierunek Lofoty.Do godziny 24:00 jade prawie bez postoju po drodze
mijam kilka pięknych miast oraz kolejne kilometry fatalnych dróg i
zasypiam w autku gdzieś za Altą.
Poranek zdradza pierwsze oznaki pięknej pogody jaka mnie czeka jak sie
póżniej okaże aż prez 6 godzin.
koło 11ej przeprawiam się z Olderdalem do Lyngseidet.
Pogoda wrecz niewiarygodnie Piękna. strzelam wiele udanych zdjęć. Na
promie spotykam przemiłego Szwajcara oraz pewnego Norwega Którzy to
zastanawiają sie co to jest za samochód ktorym się poruszam i skąd
właściwie jestem
Kolejne kilometry przynoszą znowu zachmurzenie ale na szczęście nie
pada. Po południu wjeżdzam na Lofoty.znaki na drodze pokazują co innego
a GPS co innego. Zaufałem znakom drogowym.Znowu jadę jakimś tunelem
podmorskim sadząc po asfalcie świerzo oddanym dla turystów.Około 16;00
ląduje w Svolvear gdzie pozostawiam autko i podróżuje na nogach celem
poznania miasta.
Znajduje w krzakach porzuconego VW transportera z rejstracjami spod
Torunia który robi teraz za magazyn komuś. Samo miasto jest typowo
Lofockie ludzie urzekająco mili a tamtejsze koty nie dają sie wogóle
pogłaskać.
po 2 godzinach jade dalej. 9km za miastem spotykam niesamowicie piękne
zatoczki z piasczystymi plażami jakich nawet na Sycylii którą miałem
okazje kilkanaście razy widzieć nie znajdziecie.
To poprostu raj na ziemi.Robie trochę zdjęć żałując ze nie ma słonka
które by dało urok mym zdjęciom.Nocuje na pieknej piaszczystej plaży
koło Flakstad.Rano kieruję sie do wioski A po drodze pytając o której
jest prom na ląd. Pierwotnie miłem zostać na Lofotach 2-3 dni ale
ponieważciągle pada postanowiłem wracać.Na prom zabrałem sie totalnym
fartem.Wjechalem jako ostatni ponieważ zadne z aut oczekujących nie było
na tyle małe by się zmieściło.
w bodo ląduje równe 4 godziny Póżniej.O dziwo nie pada ale lada chwile
zacznie.Prognoza pogody jaką miałem okazje zobaczyć była fatalna.
Przez najbliższe 4-5 dni ma ciągle padać.Postanowiłem wracać.Za miastem
Steinkjer znowu sa wspaniałe proste jak stół drogi aż do granicy ze
Szwecją.Około 15km przed granicą postanowłem zatankować i wydać ostatnie
monety.Coś mnie jednak tknęło i zostawiłem sobie 20 koron na pamiątke
żeby do Norwegii jeszcze kiedyś wrócic.Gdy byłem ostatnio w Norwegii w
2004 roku żadnej tam autostrady nie było.obecnie już jest i właśnie te
20 koron musialem oddać za ten kawalek drogi.Wogóle nie powinno sie
wjeżdzać do Norwegii bez drobnych.Nie wiadomo kiedy sie przydadzą.
Dla mnie maniaka motoryzacji to była wspaniała przygoda mimo że pogoda
była kiepska. Po drodze spotkałem wielu wspaniałych ludzi w tym kilkoro
z Polski. Norwegia to prawdziwa perła Europy którą każdy choć raz w
życiu powinien zobaczyć
zdjecia z podrozy.
http://www.neroseicento.pl/szwecja/
http://www.neroseicento.pl/finlandia/
http://www.neroseicento.pl/norwegia/