w moim GP 1.4 16V nie działa już od jakiegoś czasu klima, naprawę uważam za ekonomicznie nieuzasadniona.
Stad mam myśl o jej usunięciu - pytanie, jak idzie pasek w wersjach bez klimy - czy wystarczy demontaż sprężarki, a potem tylko inny pasek.

Ktos już przeprowadzał taki manewr?

Takie pytania się powtarzają od około 10 lat (może dłużej), ale jakoś jeszcze nikt nie miał odwagi, aby samodzielnie spróbować to w końcu zrobić. Ktoś musi podjąć ryzyko i być pierwszym, później podzielić się rozwiązaniem (wszystkie poradniki w internecie i przed internetem tak powstały - ktoś wziął narzędzia i zrobił, a nie czekał na gotowca).

Nawet mnie nie obchodzi jak wygląda 16V (mam 8V), ale zapewne mogą być podobne problemy: pasek może być niefortunnie ułożony bez klimy i o coś ocierać (np. o napinacz - do modyfikacji), może być jednak potrzebne koło pasowe w miejscu klimy (jakaś samoróbka łożyskowana), może być zły kąt opasania kół (czyli będzie się ślizgać na alternatorze), albo nie ma takich krótkich pasków lub nie ma go jak napiąć.


PS
Też miałem kiedyś taki pomysł - rozwiązaniem było naprawienie klimy, a nie dziadowanie. Przydaje się w największe upały. Chyba, że ktoś lubi jeździć w mokrych gaciach jak utkniesz w korku na 1-2 h powyżej 30°C. Co kto lubi.

A ostatecznie można nic nie robić. Zostaw klimę jak jest, niech się powoli zaciera (spokojnie parę lat to potrwa).

W warunkach, gdy naprawa klimy stanowi 30-50% wartości pojazdu, a jego użytkowanie się kończy, jej naprawa nie ma sensu. Myślę o kupnie jakiejś zepsutej sprężarki, wyciągniecie wszystkich elementów oprócz łożyska. Zobaczymy

w grande jest kompresor ze zwykłym, tradycyjnym sprzęgłem? znaczy tym który gdy się załącza to go wyraźnie słychać? jezeli tak, to zostaw to i nic nie rób, jeżeli klima nie jest włączona to i kompresor nie jest włączony, kręci się jedynie kółko pasowe po którym rzecz jasna lata pasek, sam tak jeżdżę już chyba 8 lat, bo stwierdziłem że naprawa klimy nie ma finansowego sensu

OK, tylko później takie podejście przenosicie na inne układy. Po uj naprawiać hamulce, zawieszenie, reagować na korozję podwozia, skoro to "znaczny procent wartości samochodu".

Skrajnym stadium jest wtedy celowe zaniedbanie auta, dewastacja w sumie, "bo się nie opłacało naprawiać" (więc latami obserwowałeś jak niszczeje)...
Ale "opłaca się" sprzedanie grata...i kupienie następnego (+ rejestracja + OC), gdzie z automatu masz wkład, "pakiet startowy" (płyny, filtry, tarcze, klocki, może rozrząd - to się już nagle "opłaca").
Nie wiem gdzie takiej "logiki" (i "ekonomii") uczą...

PS
Gość planuje kupowanie starej sprężarki, przerabianie jej, czyli jakaś kasa jest, narzędzia i umiejętności też nie-zerowe.
To może by użyć tego wszystkiego i spróbować naprawić klimę? Może być na używanych częściach jak taka bieda w kraju.

A typy sprężarek podobno są dwa. Sprzęgło odcina całkowicie, albo nie całkiem (sprężarka ciągle w spoczynku coś tam pompuje, kilka procent rzekomo). Stąd np. może być różnica w pracy silnika, czy dźwiękach spod maski, gdy klima jest niesprawna (choćby za mało czynnika) oraz sprawna - miałem taki efekt.

bez obaw, mój bolid jak na swoje lata, trzyma się dobrze i jedyne co ma niesprawne to tę klimę, tyle że i tak jego dni są już policzone, chcąc czy nie, będę musiał go sprzedać albo zezłomować i kupić coś dużo nowszego, punto 2 ma euro3+Warszawa...


zgadza się, stary typ po wyłączeniu klimy odcina całkowicie kompresor, i tu wówczas kręci się tylko kółko pasowe, w tym przypadku jeżeli nie chce się naprawiać klimy nie trzeba robić dosłownie nic, taki jest np. w punto 2, nowszy typ kompresora zawsze się kręci, tyle że przy wyłączonym prawie nie działa, dlatego pytałem jakie jest w grande

Jeśli ktoś traktuje hamulce (najważniejszy układ w samochodzie bez którego nie ma mowy o jeździe) na równi jak klimę (wygodny dodatek bez którego da się jeździć) to nawet nie mam słów.

Wymiana tarczy czy amora to zadania stosunkowo proste i niedrogie, z kosztami części zamykającymi się w tysiącu. Nawet oddając do warsztatu to robocizna nie wyjdzie wiele. Remont klimy to wrzucenie kilku tysięcy, zakładając że fachowiec zrobi to dobrze.

A tutaj to wydaje mi się, że autor przez montaż zepsutej sprężarki ma raczej na myśli by założyć coś co i tak jest wrakiem i niech się luźno kręci, bo i tak większej szkody nie zrobi. A będzie to na pewno prostsze niż przerabianie silnika i dostosowywanie paska.

Wrzucanie połowy wartości w auto, które pewnie i tak wkrótce może być wymienione (tak rozumiem "a jego użytkowanie się kończy"), to brzmi to jakby i tak planowany był wydatek na ścieżkę zdrowia dla nowego samochodu. Więc tym bardziej ekonomiczny sens inwestycji w remont układu klimatyzacji jest niewielki. To lepiej tę kupkę pieniędzy na remont sprężarki dołożyć do lepszych filtrów, konserwację nowego samochodu, czy dołożenie do marki, która po zakupie nie wymaga naprawy mnóstwa błędów fabrycznych włochów.

Więc powtarzam rozwiązanie tematu (którego zakładanie było niepotrzebne): nic nie robić z klimą. Zostawić jak jest.

Jak się boisz zatrzeć sprężarkę, to ręcznie zerwił sprzęgło sprężarki. I nie musisz kupować jakieś niesprawne klamoty ani nic rzeźbić.


Producent przewidział, że sprężarka może sie zatrzeć i dlatego zastosował sprzęgło zrywalne, bo mu się nie opłacało włożyć pod maskę sprężarki ze sprzęgłem elektromagnetycznym.
Ale to akurat nie jest wina producenta z Turynu, bo taka dziwna moda (na sprężarki które kręcą się cały czas) zapanowała praktycznie u każdego producenta.
Klasyka - już 500 lat temu Kopernik odkrył, że zły pieniądz wypiera z rynku lepszy pieniądz ...

Ale akurat w tym przypadku ta "moda" może dać jakieś korzyści użytkownikowi. Taka sprężarka ma zmienną wydajność i dostosowuje ją do aktualnego zapotrzebowania, a nie działa "zero-jedynkowo" - albo na w ogóle, albo na pełnej wydajności. Po pierwsze może mieć to wpływ na spalanie - pewnie wielkich oszczędności nie będzie, ale zawsze coś - a po drugie może mniej "zamulać" silnik, co ma znaczenie szczególnie przy mniejszych, słabszych jednostkach.

"Moda" to prawdopodobnie pójście na łatwiznę i skopiowanie najprostszych rozwiązań takich pomp tłoczkowych z uchylną tarczą z przemysłu, hydrauliki siłowej.
"Tylko" tam to pracuje w oleju 100% (a nie gaz + kieliszek oleju, "trochę" różnica).

Nie ma to nic wspólnego z komfortem użytkownika, ani oszczędnościami paliwa itp., itd.
Mało które rozwiązanie ma (np. zmienne fazy to tylko ekologia, inaczej FIRE by nie weszły w rejon Euro_4 i dalej).