Witam,

Mam pytanie w sprawie zawieszenia, bo gdy teraz przyszły mrozy to jak przejeżdżam przez jakikolwiek próg to mam wrażenie jakby amortyzatory nie tłumiły, a w środku auta słychać takie porządne uderzenie jakbym miał wszystko na sztywno połączone:/ Zaznaczam ze gdy jest ciepło to też występuje ale w mniejszym stopniu. Czy możecie mi poradzić co to może być, bądź ja się tego pozbyć? Amorki były max do 3 lat temu wymieniane na nowe (wszystkie 4)

może zamarzły zobacz czy się uginają/pracują

Tak to sprawdzałem. Jak jadę z naprawdę mała prędkością to powiedzmy że tego nie czuć, ale jak powyżej tych 20km/h to jest takie jedno konkretne uderzenie- tak jakbym miał dwa pale zamiast amorów...

olej zamarza w amorach i nie mają tłumienia.

Czy taki objaw w 3 miesięcznych amorkach jest normalny ??

mam to samo teraz chyba jakieś buble sprzedają

Kupiłem monroe, bo znajomy mechanik mi je polecał. I rzeczywiście, dopóki temperatury byly normalne, to z amorkami nie było problemu.
Teraz czuję się jakbym jeżdził gokartem albo wozem drabiniastym.
Ciekawe co na to reszta zawieszenia.

bo kupuje się gazowe nie olejowe.

Też tak mam i się tym nie martwię, przy tych temp. jakie teraz mamy całe auto trzeszcze i jest "skostniałe" więc i amortyzatory przymarzają (lżej lub mocniej). Moja rada: nie martw się tym i jeździj normalnie tylko uważaj na większe dziury, koleiny, przejazdy kolejowe itp a będzie ok

To mechanik starej daty chyba Monroe kiedyś były dobre, dziś co najwyżej średnie.

Podobnie jak nickoo polecam kupić jakieś gazowo-olejowe, np kayaba i nie będzie problemów.

może to akurat przypadek że padły, ja po zamarznięciu oryginałów z przodu założyłem monroe i wszystko ok

Nie wiem gdzie poprzedni temat o zamarzaniu więc napiszę tutaj

Ubiegłej zimy prawy przedni amorek zamarzł mi raz. Odmroziłem i problem już nie wrócił.
Natomiast tej zimy się to powtarza, na przeglądzie miałem ok 70% sprawności więc aż żal wymieniać.

Dzisiaj odmroziłem amorka, puścił. Pobujałem autem. Wszystko było ok.
Po 4godzinach poszedłem sprawdzić jak tam. Najpierw ucieszony, auto normalnie się buja, widać, że amorek pracuje. Trochę mocniej pobujałem i efekt jakby się zakleszczył amor. Złapało odrazu i koniec. WTF? Przecież tak nagle się nie mogło zamarznąć.

Poza tym, że niebezpiecznie jest na takim amorku jeździć to coś jeszcze może się stać? Wylać czy cokolwiek co uniemożliwi mi jazdę?

Niestety kyb są dość drogie (250zł + odboje trzeba by kupić + wymiana... 400zł w sumie?)

http://allegro.pl/kyb-przod-kayaba-2-sz ... 35247.html jak masz troche sprytu i z kąd pożyczyć ściągacz do sprężyn do dasz rade sam.

Dokładnie o tych mówiłem Tylko doliczyłem sobie wysyłkę dlatego 250 W sklepie mają jedynie delphi - czyli olejowe.

Prawdopodobnie brat by mi to wymienił.
Tylko dzisiaj się przejechałem i jest normalnie... nie wali nic, nie puka. Próbowałem nawet na polnej drodze gdzie dosyć dziurawo. Jest o dziwo ok.


spyryt to by się znalazł...
Ze sprytem gorzej. Ogranicza mnie też ręka, chociaż tyle, że w końcu mam termin na operację

oo no to super

Tez mi zamarzly, z tym ze jedne byl wylany, to wymienilem.

u mnie puścił - na dziury go, później kilka ostrych hamowań ze 140 do 20 więc tarcze dodatkowo dawały ciepełko
i do Wrocławia bez problemów dojechałem - ok 100km w jedną stronę

koledzy ja mam amorki kayaba gazowo-olejowe wymienione wszystkie 4 nówki w maju + odboje nowe i też mi zamarzaja,a specjalnie je kupiłem droższe żeby nie mieć tej sytuacji co w ubiegłym roku w zimie,gdzie poprzednio miałem jakieś tanie chinole niby gazowe które od nowości roku nie wytrzymały

jedynie co pozostaje czekać na odwilż i unikać dużych dziur

w sumie to już nie mam pomysłu na amory

ja mam wszystkie KYB i nie marzną a mrozy prawie po -30*C były.