Punciak w tym roku w końcu miał okazję się trochę przejechać.
Trasa obejmowała autostrady oraz jedne z najwyższych dróg w Alpach. Strome, kręte, nad przepaściami, bez zabezpieczeń w postaci barierek. Kilka z pokonanych dróg jest opisanych w serwisie dangerousroads.org

Podróż zaczęliśmy przed godziną 7 wyjeżdżając z Katowic. Ok godz. 11 przekroczyliśmy granicę Czesko-Austriacką, a już o 12 byliśmy we Wiedniu.

Nocowaliśmy za Grazem w miejscowości Koflach, a samego noclegu szukaliśmy spontanicznie, co z resztą miało miejsce zawsze

Drugiego dnia wyjechaliśmy w kierunku Słowenii i w ciągu pierwszych 2 godzin jazdy licznik wskazał 80 000 km.

Naszym celem była najbliższa okolica Kranjskiej Gory.
Nie chcieliśmy jechać głównymi drogami, więc już na wysokości jeziora Worthersee zjechaliśmy z autostrady.
Droga wyglądała coraz ciekawiej, a góry przez duże "G" coraz bardziej się zbliżały. Po drodze byliśmy ciekawi jak inżynierowie znaleźli przejazd przez nie, aby dostać się do Słowenii. Dowiedzieliśmy się również od Polaka mieszkającego we Włoszech (niezwykle uprzejmy i sympatyczny człowiek

), aby kierować się na Wurzenpass.
Po kilku nastu kilometrach jazdy, gdy zobaczyłem znak, aby zredukować bieg na 1, a zaraz za nim znak ostrzegający o nachyleniu 18% oświeciło mnie. Wurzenpass, jak sama nazwa wskazuje... 2 osoby i bagaże. Bieg pierwszy. Próbujemy.
Prędkość 20-30 km/h. Po dłuższej chwili, lub jak kto woli po ko. 600 m, teren się wypłaszczył, lekki łuk w lewo i co widzę?
Czołg! Rudy!
Zatrzymujemy się, nie ma innej możliwości. Do celu jeszcze trochę zostało, ale nie daruję sobie zdjęcia


Przejeżdżam kawałek i widzę klasyczny znak. Znów postój


Ponownie nie zajechaliśmy daleko. Co się tylko pojawiła wyższa góra, to przystanek był obowiązkowy. Nawet jeśli był w niedozwolonym miejscu. Co chwilę przekraczaliśmy kolejne bramy Królestwa Niebieskiego

Tym razem, będąc już w Słowenii oczom naszym ukazuje się widok przepiękny. Na prawo od gór ze zdjęcia była widoczna góra Triglav.

Nocowaliśmy za Kranjską Gorą w miejscowości Gozd Martuljek.
Miejsce noclegu było tuż przed wysokimi, skalistymi górami. Iście widokówkowy widok

Zostawiliśmy rzeczy w pokoju i od razu udaliśmy się na dużą pizzę i kufel piwa Villacher. Nie było na co czekać, bo kolejny dzień czekała nas niezła przygoda.
Najpierw udaliśmy się pod kompleks skoczni Planica / Letalnica, jak zwał, tak zwał

Oczywiście na samą skocznię wdrapaliśmy się pieszo. Widok z góry jest niesamowity.
Tuż przed wyjazdem w dalszą drogę obowiązkowe zdjęcie pod skocznią Letalnica i innymi mniejszymi.

Droga nasza wiodła dalej na południe.
Na mapach droga wydawała się być fajną drogą prowadzącą zboczem góry. Chyba jednak wyobraźnia spłatała mi figla.
Jak wjechaliśmy na serpentyny tzw. Rosyjskiej Drogi, to po kilkunastu "patelniach" uznałem, że podjazd się nigdy nie skończy.
Widoki zapierały dech w piersiach. Były też inne atrakcje po drodze

Jadąc dalej dojechaliśmy do przełęczy Vršič.

Zjazd z niej w kierunku miejscowości Trenta i dalej Log pod Mangartom na długo pozostaną w mojej pamięci. Oprócz widoków, dwa na trzy mijane pojazdy to były Porsche. Pozostałe to były samochody zabytkowe lub motocykle. "Wisienką na torcie" była jakaś "zwykła" osobówka.
Tak jadąc ujrzałem w miejscowości Log pod Mangartom cel. Wysoka skalista góra wyróżniająca się z całego pasma gór. Najwyższa, której szczyt pokrywał śnieżnobiały niewielki obłok.
Niedługo później przejechaliśmy mostem na znacznej wysokości. Już wszystko było jasne. Nie miałem żadnych wątpliwości.
To TEN most! Wcześniej ten skręt dobrze poznałem wertując różne strony internetowe. Zaraz za nim znak w prawo z napisem "Mangart". Kierunkowskaz i sru w prawo.
Mijam znak uprzedzający o krętej drodze na odcinku kolejnych 11 km. Tak, zaczyna się.
Coraz bardziej się cieszę, a towarzysz podróży nie zdaje sobie sprawy z tego, gdzie za chwilę będziemy

Przejeżdżamy niewielki mostek nad wyschniętym strumieniem rzeki, wjeżdżamy w las, a droga staje się bardzo stroma. Czasem udaje się wrzucić dwójkę. Patelnie tak ciasne, że pokonując skręt nie wiem czy nie doświadczę za chwilę czołowego zderzenia.
Droga staje się wąska na szerokość jednego samochodu. Co jakiś czas są wąskie mijanki.
Wjeżdżamy do tunelu, który jest niesamowicie wąski i niski. Jego ściany wyglądają jakby ktoś go wykuł kilofem.
Wyjeżdżamy z niego, patelnia i kolejny tunel (później na mapach dostrzegłem, że te tunele są jeden na drugim, usytuowane tak, że się krzyżują).
Nie zdajemy sobie sprawy, że okoliczne drzewa "gdzieś się zgubiły". Wyjechaliśmy powyżej linii drzew. Droga wciąż jest wąska.
Bez drzew droga wyglądała tak: z jednej strony skalna ściana, z drugiej przepaść. Dobrze ją było widać ze względu na zupełny brak barierek. Gdzieniegdzie były jakieś kamienie poustawiane co kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów. Na niektórych patelniach były bloki skalne zabezpieczające przed spadkiem.
Jedziemy dalej, droga zdaje się nie mieć końca. Jesteśmy coraz wyżej, a inne góry wydają się być poniżej nas. Uczucie nie do opisania

Ręce na kierownicy coraz bardziej mi się pocą z wrażenia i lekkiego zdenerwowania w związku z przepaściami. Im są bardziej mokre, tym mniej pewnie trzymam kierownicę. No ale chciałeś, to masz!

Po kilkudziesięciominutowej wspinaczce przed maską wyrasta znak zakaz ruchu i wstępu ze względu na spadające kamienie.
Byli odważni, którzy wjeżdżali pomimo tego. Ja jednak uznałem, iż nie będę ryzykował. Znaku tu nie powinno być, ale widocznie coś w ostatnim czasie się zaczęło obsuwać na drogę. Mam co prawda ubezpieczenie ale co mi po nim?
Decyduję się pozostać na wysokości ok. 1880 m.n.p.m. Z tego miejsca widzę szczyt przełęczy, która jest ok 200 m wyżej. Trochę żałuję, że nie można wjechać wyżej, ale może innym razem.
I tak się cieszę, że udało się wjechać. Dlaczego?
Wcześniej nie napisałem, że droga z przełęczy Vršič zajęła trochę więcej czasu niż zakładałem, więc zachodziła poważna obawa, że przed zmrokiem nie uda się wjechać pod Mangart. Całe szczęście się udało


A takie widoki obserwowaliśmy podczas zjazdu



Powyższa droga znajduje się w wykazie dangerousroads.org

Powrót za Kranjską Gorę był przez Włochy.
Kolejnego dnia przejechaliśmy do miejscowości Lienz w Austrii, aby kolejnego dnia udać się pod Grossglockner (najwyższy szczyt Austrii) i zobaczyć lodowiec Pasterze.

Nie mam zdjęcia z samochodem wyżej, ale wjeżdża się na wysokość 2369 m.n.p.m. Widoki, no cóż... Niesamowite

I sporo świstaków się kręci w pobliżu.
Wjazd pod Grossglockner był od strony miejscowości Lienz, więc postanowiliśmy, iż zjedziemy w kierunku Zell am See, chcąc zobaczyć coś nowego. Spodziewaliśmy się zjazdu. Jeszcze raz powtórzę: zjazdu.
Tymczasem wjechaliśmy na wysokość 2504 m.n.p.m. i ujrzeliśmy to:

A tu już jesteśmy na wysokości zaledwie 2428 m.n.p.m.

Podjazdy i zjazdy były bardzo strome. Pierwszy bieg niedostatecznie hamował. Co nieco przedstawia poniższa fotka.

Droga ta również jest opisana na dangerousroads.org.
Przed godz. 21 dotarliśmy do restauracji w Lienz. Zjedliśmy i wróciliśmy do miejsca noclegu, które się mieściło wysoko na zboczu góry, skąd rozpościerał się cudowny widok na całą dolinę, miasto i okoliczne góry.
Kolejnego dnia przejechaliśmy nad Innsbruck tuż pod granicę z Niemcami, aby kolejnego dnia zwiedzić ten zamek, znajdujący się w Schwangau, w Niemczech:

Jest to zamek Neuschwanstein, czyli zamek Ludwika II. Najpiękniejszy zamek, jaki kiedykolwiek widziałem. Zwiedzanie trwa ok. 1 godziny. W pobliżu jest również Hochenschwangau, most Marii i Muzeum Bawarskich Królów.
Z racji na niewielką odległość, wróciliśmy do Austrii, aby zobaczyć skocznię w Garmisch-Partenkirchen.

Kolejnego dnia wyjechaliśmy o godz. 10, aby podskoczyć na chwilę do Stuttgartu i wrócić do Polski. Tego dnia przejechaliśmy ok. 1200 km i w domu byliśmy o 5 rano.
W ciągu 8,5 dnia pokonaliśmy 2984 km.
Średnie spalanie (autostrady i teren górzysty - np. nachylenie 18% - w 2 osoby i często bagaż): 5,26 l/100 km
Nie mam własnego zdjęcia tego miejsca, ale znalazłem na necie:
http://hermino-katzenstein.de/wordpress ... _02981.jpg 
Wyjazdem tym spełniło się jedno z moich największych marzeń, o którym wiedziała część osób z forum. Jestem niezwykle szczęśliwy, iż po kilku latach planowania udało się zrealizować wyjazd

Ciekawskich zapraszam na
Facebooka:
http://www.facebook.com/nakolachprzezswiati
YouTube:
https://www.youtube.com/channel/UCqWJmQ ... cqY8G0jqegNa FB wrzucam treści od dłuższego czasu. Kanał na YT powstał kilka dni temu, a jeszcze jest sporo materiału z wyjazdu, który z pewnością tam trafi.
Zapraszam do subskrypcji FB i YT
[ Dodano: 29 Paź 2016 19:55 ]Relacja ze zjazdu (po wjeździe

) najwyżej położoną drogą w Słowenii:
https://youtu.be/T2wTqYJp4gA[ Dodano: 08 Lut 2017 10:28 ]Najnowszy film:
https://youtu.be/AO_Fx42U-do 