Do Auto-Hitu dotarliśmy z ojcem jako pierwsi. W ciągu roku zmieniło się wiele. Salon nadal kanciasty, ale na dojeździe do parkingu pojawiły się nowe dziury, a na samym parkingu pojawiło się coś w rodzaju strzeżonego parkingu dla aut, które miały zostać załadowane na lawetę. Ciężko było zmieścić 24 Kropki, ale jakoś się udało. Kiedy czekaliśmy z ojcem na resztę, ja poszedłem do salonu obejrzeć sobie modeliki. Bylo Punto, Panda, Cienias i białe Bravo oraz Stilo, które kupiłem za cale 11 zl. Później oglądałem białe Cinquecento Young, ale trwało to tylko chwileczkę, gdyż pojawiła się delegacja z Bielska, a wraz z nią - rodzynek w postaci Punto GT kolegi 80quattro. Rzadko widuje się takie auta w tak dobrym stanie. Nie moglem nie zapytać o spalanie - jedyne 11-12 litrów przy spokojnej jeździe

.
Podczas mojej rozmowy z forumowiczami z Bielska w międzyczasie przyjechał Zoltar (nie pamiętam z kim, więc jak mi się przypomni - dopiszę

) Toyotą Yaris. On miał najdalej spośród nas. Jechał aż z Torunia.
Parę minut później przyjechali kolejni klubowicze m.in z Warszawy i liczna reprezentacja Mikołowa, z pilotką Malinką na czele

. Skromne pogawędki zaczęły się rozkręcać. Nie zawiodła katowicka ekipa - spot bez zguby czy lansowania się po rondzie byłby dniem straconym

. Zostałem więc poproszony przez Lukisa o zebranie jałmużny na ubezpieczenie, z zaznaczeniem, abym notował kto płacił na komórce. O ile to pierwsze szlo mi dobrze, o tyle drugie - niekoniecznie

. Punciaków bylo tak dużo, że sam serwisant spytał się, co tu robimy ? Humorystycznie odpowiedzieliśmy, że chcemy zwrotu pieniędzy za felerne samochody. To jeszcze nic, laweta z Pandami miała problem z wyjazdem, a przestawienie Punt graniczyło z cudem. Polak jednak potrafi, to też potem po lawecie nie było ani śladu. Jak zwykle nie zawiódł posiadacz VW. Tym razem nie Golfa, a Polo. Nie ma to jak robić rundki wokół kropek, zahamować, a potem spalić się ze wstydu, że ikona niezawodności zgasła. Tak było jeszcze raz, za trzecim razem rundka omal nie skończyłaby się stłuczką z Fiatem Stilo. W końcu po przygodach i czasem straconym w korkach, katowicka delegacja przyjechała, a wraz z nią organizatorzy - Lukis i bbanditoss. Niestety, nie w pełnym składzie, bo tata Lukisa zgubił się i przyjechał nieco później. W końcu każdy poznał się z każdym, pogadał, a niektórzy pożyczali książki i kupowali Lancię Deltę

. Kto chciał, kupował lepki.
Gadaliśmy tak z 30 minut, a potem ruszyliśmy piękną, ale zakłócona korkiem kawalkadą. W porównaniu z zeszłym rokiem nie było problemów z parkowaniem. W końcu ktoś z FAP pomyślał i wybudował dodatkowe i PORZĄDNE miejsca parkingowe. Zaparkowaliśmy, i poszliśmy do bramy. Jak się później okaże, po przekroczeniu bramy znaleźliśmy się na terenie znajdującym się po jurysdykcją Włoch

. Kilka uwag od przewodników, bbanditoss i Lukis dostają plakietki opiekun, reszta zwykle identyfikatory z numerkami. Najpierw poszliśmy do sali wykładowej. Wykład był o Fiat Auto Poland. Trochę historii, suchych danych i planów ten rok. Prezentacja nie byłaby udana, gdyby ktoś nie zadał pytań. Pojawiły się romanse z Chryslerem, nowe Topolino, niedowierzanie, że Ka jest tak małe i wiele innych. Potem przeszliśmy do muzeum. Nie byłbym sobą, gdybym nie pobiegł do Cinquecento, z którym zrobiłem sobie parę zdjęć. Pierwszy raz widziałem silnik od Syreny, jednak szybko okazało się, że moja grupa dawno już poszła, na szczęście Lukis do mnie zadzwonił aby mnie o tym poinformować

. Moja grupa poszła najpierw do lakierni, nie jednak, aby ją zwiedzać, gdyż taki przywilej mają tylko VIP-y

. Na ochłodę zostało nam nadwozie Pandy ilustrujące, ile pokładów nakłada się na blachę przed nałożeniem lakieru.
Następnie - hale montażowe. Przyglądaliśmy się linii montażowej Cieniasa. Robotnicy - zadowoleni i uśmiechnięci, ale pracuję po ogromnym pręgierzem. Jeżeli okaże się, że wypadek danej Pandy czy 600-tki został spowodowany z ich winy, mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Jako pierwsze montuje się przewody paliwowe, chwilę później deskę rozdzielczą, której dokręcenie do nadwozia trwa kilka sekund. Aby ułatwić montaż, nadwozie czasowo pozbawiane jest drzwi, by potem, gdy samochód jest prawie skończony - trafić ponownie do tego samego nadwozia. Gotowe auto wędruje na "Carezzerę", gdzie stoi na własnych kolach i taśmowo jest transportowane do frezarki, która "zgrywa" ze sobą elementy zawieszenia. Skończone auta zjeżdżają z taśmy do 40 sekund. Najpierw wędrują na stanowisko diagnostyczne, potem na 2,5-kilometrowy objazd technologiczny. Jeżeli auto przejdzie go pomyślnie - wędruje do magazynu logistycznego.
Na końcu - spawalnia. Roboty wytwarzają ogromną ilość iskr, więc ci którzy nie noszą okularów, zostali poproszeni o założenie okularów ochronnych. W fabryce bylem już czwarty raz, ale roboty robią ogromne wrażenie. Czułem się jak Tom Cruise, który w "Raporcie Mniejszości" ukrywając się przed Colinem Farellem w karoserii Lexusa, walczył o przetrwanie z robotami. Spotkała nas ciekawa przygoda - nagle linia spawająca Pandę stanęła. Nie, nie z powodu awarii. Przyczyną było to, że "parking" na gotowe nadwozia były zapełniony. Spawalnia to ogromna hala, dlatego też dużo pracowników poruszało się na Zefirach, czyli Rometa Jubilata ze zmienioną nazwą

.
Potem poszliśmy do bramy, pogadaliśmy z przewodnikiem i czekaliśmy na drugą grupę. W ramach upominków dostaliśmy po folderze poświęconym Fiat Auto Poland. Ja niestety musiałem się już zmywać, także nie załapałem się na grupową fotkę. Dziękuję Bandiemu i Lukisowi za wspaniale zwiedzanie i możliwość poznania nowych ludzi, panom przewodnikom za oprowadzenie po fabryce.
Pozostaje mi napisać - do zobaczenia za rok w liczniejszym gronie

.
Jeżeli kogoś pominąłem, proszę pisać. Jestem tylko człowiekiem

.
Oto moje zdjęcia:
prawo jazdy - 1300 zł
Cinquecento - 2000 zł
Uczucie otwarcia się świata porównywalne z euforią spowodowaną wygranymi przez "Solidarność" wyborami z 4 czerwca 1989 roku - bezcenne

.
Ehhhh, szkoda że na to uczucie muszę jeszcze trochę zaczekać

.