Hej, ja miałem podobnie, "nowe" auto, wszystko w najlepszym pożądku a jak zajżałem pod auto zobaczyłem pęcheżyki.
Chwyciłem za śróbokręt i zdębiałem. Podłoga jak ser !!
Na szczęście byłem u teścia, teść spawacz, 2 dni w garażu na kanale. Czyszczenie, wycinanie, docinanie, spawanie, malowanie, zabezpieczanie.
I teraz autko bez rdzy

- koszt to flaszka, i zabezpieczenie do wewnętrznej strony podłogi [ok. 30 PLN] reszte na szczęście miał teść.
U blacharza na bank ładnych pare 100wek by poszło.
Generalnie dużo zabawy przy oczyszczaniu i zalepianiu spawów jakimś tam wypełniaczem...
Głównie ogniska rdzy zaczynały się od takich otworków w kształcie półksiężyca służących chyba do odwadniania wnętrza auta [?]