Witam. Rano spotkałem się z przykrym problemem, z odpaleniem nie było problemu, po przejechaniu 10 km samochód nawet trochę się nie nagrzał, chwilę później zaczęło się dymić w samochodzie. Otworzyłem maskę i okazało się, że wszystko zarzygane jest płynem chłodzącym, jakby coś tam wybuchło w środku, po chwili samochód zgasł. Po 10 minutach z trudem odpalił, z tym że było słychać okropne stuki z silnika przy dodawaniu gazu (jak by tłok uderzał o cylinder co jest wątpliwe..). Przejechałem kolejne kilometrów w stronę mechanika i zgasł. Nie udało mi się go już odpalić. rozrusznik zakręci raz lub dwa i tyle. zero odzewu. Wskaźnika temp. nie ma, jest tylko kontrolka ale i ona nie pokazywała nic złego.. nie wiem co to może być. Ewentualne spekulacje będą na prawdę pomocne.
Pozdrawiam

Wygląda że silnik się przegrzał i w efekcie zatarł.
Zawieź go do mechanika i szykuj się na większe wydatki...

Zanim zgasł drugi raz, nie było słychać tych dźwięków na luzie, nawet przy ostrzejszym gazie, dopiero przy obciążeniu, ruszaniu. Stuki było słychać jak by z prawej strony silnika, stojąc do niego przodem. Zatarcie silnika po 10-12 km ? Oby nie..

po co próbowałeś na siłę uruchamiać silnik jak ci się płynem chłodzącym wyżygał

trzeba było poczekać aż ostygnie, dolać trochę płynu do chłodnic i wtedy od razu do mechanika, a nie próbować jechać bez płynu w układzie chłodzenia

Nie jestem taki głupi Nie cały płyn wyrzygało, w pierwszym poście napisałem, ze w drodze do mechanika mi padł. Później doholowałem go do tego mechanika, niechętnie go wziął i powiedział, że jutro się tym zajmie. Zastanawiam się tylko czy ktoś się spotkał z czymś takim..
Pompa w zasadzie pracowała

ja się spotkałem jak mi padła uszczelka pod głowicą, to też żygało płynem na wszystkie strony świata

i ja miałem ten problem naszczęście wyłączyłem silnik w pore bo kilka sekund mnie dzieliło od zatarcia

No to może być bieda.. Może taniej będzie dorwać silnik albo kupić nowy samochód.
Tylko co do tego wszystkiego miał ten mróz dzisiejszej nocy, skoro wczoraj wszystko było w porządku? Jest możliwość, że zamarzł płyn i przez to wywaliło uszczelkę?

poczekajmy co powie mechanik, a później będziemy gdybać co dalej

Więc. Mechanik wyciągnął sopla z przewodów. odmroził samochód w ciepłym garażu, w miarę możliwości przeczyścił układ chłodzenia i wszystko działa jak wcześniej. Uszczelka w stanie nie naruszonym, żadnych stuków nie ma i pali bez problemu.. plusem tego samochodu zawsze było to, że mnie zaskakiwał..
Pozdrawiam i przypominam o dobrym płynie do chłodnicy na zimę!!!

czyli bez potrzeby było bicie piany

sajew, kontroluj teraz co jakiś czas stan płynu i temperaturę silnika, bo jak płyn zamarzł to coś mogło się uszkodzić, np pompa wody, albo kanały w silniku.
W każdym razie warto pilnować.

warto pilnować jest zawsze

[ Dodano: 04 Lut 2012 12:28 ]

że tak powiem bez obrazy ktoś dał podczas jesiennych przygotowań auta do zimy

Hehehe nickoo,

Dobry płyn to podstawa. Wodę to się leje do Ursusa a i nie zawsze

Ja tak zapytam w tym temacie bo nie opłaca mi się zakładać nowego.
Płyn chłodniczy wymieniałem 2 lata temu.
Dzisiaj miałem chwilę i zajrzałem do zbiorniczka. Płyn elegancki, żadnych śladów zamarznięcia itp. jednak zauważyłem na korku od zbiorniczka lód pod spodem. Był biały, jakby woda, nie zielony - jak płyn. Czy to normalny objaw, że skrapla się tam woda i zamarza, czy czas zmienić płyn ?

Składnikiem płynu do chłodzenia jest m.in woda destylowana, która może odparować na korek, gdzie ma prawo zamarznąć, gdy jest zimny silnik.
Takie jest moje zdanie.

Czyli generalnie to nic złego
Zakręciłem korek z powrotem.
A może miałem go rozpuścić np. we wrzątku?

Pomocy. Ostatnio Punciak mojej żony doprowadza mnie do furii. Otóż,parę dni temu gdy na zewnątrz było ok -17 stopni, obraził się na mnie (nie odpalał). Po przekręceniu kluczyka, rozrusznik kręcił jak szalony, świece podawały iskrę- sprawdzałem, było czuć paliwo pod maską. Ponieważ nie miałem pojęcie WTF, udałem się tym diabłem do mechanika. Pan w spoconej koszuli, sztywnym od brudu kombinezonie oznajmił:" zostaw se pan te auto u mnie na noc w warsztacie a ja se rano zobaczę co i jak...". I tu ciekawostka: warsztat był ogrzewany. Po południu stawiam się po auto z zapytaniem co i jak. Pan mechanik na to: Nie wiem.Przekręciłem kluczyk i odpalił. Aha - myślę sobie git, pewnie zamarzło paliwo. Więc jadę tym punciakiem na ORLEN wlewam 98 i płyn zapobiegający zamarzaniu aby znowu punciak nie robił scen. Jeżdżę sobie parę dni aż tu pewnej nocy przychodzi - 25 stopni. Z uśmiechem i zesztywniałymi od zimna palcami idę do punciaka bo trzeba jechać na zakupy. Przekręcam kluczyk i co - patrz jak wyżej. ECHO. Tylko tym razem w okolicy kierownicy pod maską po przekręceniu kluczyka coś stukało- pukało. Więc i ja stuknąłem dolną kończyną punciaka w okolicach drzwi i obrażony na jego foch, udałem się do domu- do ciepłego. Dzisiaj gdy mróz zelżał , po przekręceniu kluczyka nic nie stuka ale dalej nie odpala. Rozrusznik kręci, czuć paliwo. Moja pytanie brzmi: czy coś ciągle w nim zamarza, bo serce ma jak lód, krzywdząc mnie ciągle swoimi fochami. Przecież nie będę całą noc przy -20 z gitarą i przy ognisku , chuchał mu na maskę.

może w układzie wydechowym jest woda i zamarza powodując nie drożność ukladu wydechowego, widze kolega z podkarpacia a dokladniej?

Hmmmm. Rzeczesz woda w układzie wydechowym. Hmmmmmmmmm. Coś w tym jest. Punciak jak już palił to dosłownie. Szła z niego oprócz spalin taka para jak z lokomotywy i nie była to para związana z nadmiernym spalaniem oleju czy też "wadą" uszczelki pod głowicą. Rozumiem , że bez ogniska się nie obejdzie lub nocki w ciepłym garażu i pana mechanika. Jak dalej będzie robił takie fochy to czeka go zmiana zastosowania. Zamiast jeździć po polskich drogach będzie atrakcją dla nurków.

można nawiercić wydech i woda będzie uciekać z układu nieraz stosowany patent w kropkach.

Mam jeszcze druga opcję. Mianowicie może filtr paliwa jest bardzo zawilgocony i przymarzł. Nie przepuszcza odpowiedniej ilości paliwa.

Nie to nie będzie filtr paliwa. Sprawdzałem i jest git. Ale dzięki za info. Zobaczymy jutro jak dam punciaka do ciepłego i przy użyciu farelki podgrzeję układ wydechowy bo ognisko z racji przepisów przeciwpożarowych odpada:) Jak się okaże, że faktycznie zamarzł układ wydechowy to żonka będzie miała co robić przez najbliższe noce. Przytulona do punciaka będzie chuchać aby rano nie było problemów. Ja wtym czasie będę odpowiedzialny za logistykę tzn. chuchaj mocniej, szybciej itp.

Proponuje nie maltretować żony, tylko podjechać do mechanika, który wyjmie tłumik, wyleje wodę i przewierci mały otwór.

ile można , kolega z okolic i taki nie dobry dla żony