Geneza
Był sobie chłopak, który zamarzył jeździć na motocyklu. Zdobył prawo jazdy. Zakupił motocykl. Przejechał kilkaset kilometrów. Zaczynał poznawać nowych, fascynujących ludzi. Wszystko skończyło się gdy jego drogę niefortunnie przeciął samochód. Wypadek jak wypadek. Podobno poważny. Podczas przymusowego pobytu na garnuszku NFZ zużył trochę krwi. Obiecał sobie, że jakimś cudem ją zwróci. Jak pomyślał, tak zrobił.

Zaczynamy
Spotkanie ustalone na godzinę jedenastą. Miejsce: „szel za mostem”. Gdy punktualnie zjawiłem się ze współpasażerką mojego życia na miejscu, polbruk grzali już Kasia z Rafauem i Marcin. Nie trwało to długo, jak na horyzoncie pojawiła się czarna, załadowana po brzegi „jedynka”. Massa z… ze współpasażerami. Przepraszam za moją sklerozę. Imiona dopiszcie w postach niżej. Na koniec zajechał Octopus. Wyskoczył z samochodu z ekscytacją machając przepustką od najlepszej z przyszłych żon.
Do Ciechocinka wyruszyliśmy z akademickim poślizgiem, siejąc postrach na szosie.

W Ciechocinku, tam gdzie dom zdrojowy…
Na miejsce zajechaliśmy „eskortowani” przez krwiobus i dwóch znajomych z „Viatoru”. Było pewne, że nie zabłądzimy. Jedni byli zainteresowani wysysaniem chętnych a drudzy byli organizatorami całego tego zamieszania. Na miejscu nie było co czekać. Trzeba było kuć żelazo puki gorące. Chętnych zgarnąłem pod namiocik, gdzie wypełnili ankiety a dalej to już „Viatorowcy” pilnowali, żeby nie uciekli. Bym zapomniał. Wcześniej wydzwoniliśmy Gizia. Niestety obiad u mamy okazał się nieaktualny. Jako, że znajomych wkoło było w bród, straciłem z oczu resztę „ekipy”. Zaczęły się też koncerty. Mniej lub bardziej udane, chociaż im dalej, tym było z nimi lepiej. W tak zwanym międzyczasie zjawił się Gizio. Tak jakoś udało się go zakręcić, że zaraz siedział pod wcześniej wspomnianym namiocikiem wypełniając niezbędne do oddania krwi kwity. Zadowolony z efektów zaganiania (cztery osoby to już sukces nie w kij dmuchał) zacząłem odczuwać głód. W tym momencie należy podkreślić, iż spot po raz pierwszy potoczył się tak bardzo spontanicznie. Każdy znalazł dla siebie zajęcie i tylko co jakiś czas spotykaliśmy się w grupie. Wracając do głodu. Grill szału nie zrobił, jednak oczywistym było, że Geslerowej nikt się na miejscu nie spodziewał. Chociaż ceny myślę były na jej poziomie. Teraz muszą tylko popracować nad potrawami.
Nadszedł czas odebrać Gizia z krwiobusu. Po drodze spotkaliśmy Marcina. Podobno po oddaniu krwi człowiek czuje się osłabiony, senny. Nasz mówca ozetowy nie jest tego najlepszym przykładem. Międlił ozorem jak opętany. Nie chcę wiedzieć co by było, gdyby mu tej krwi nie upuścili. Z nagła na horyzoncie pojawiła się cyganka, którą kojarzyłem z plakatu. Wolałem tego koncertu wszystkim zaoszczędzić. Taktycznie zostali zgarnięci do pijalni wód. Po butelce wody, dwóch tabliczkach czekolady i tysiącach słów wypowiedzianych przez Gizia wybiła godzina czwarta. Grupa reprezentacyjna udała się do pobliskiego szaletu, tratując niemal wszystko co napotkała na swej drodze. W drzwiach pijalni zjawiła się inna grupa. Nieliczna, ale śliczna. Najpierw zobaczyliśmy niebieską watę cukrową zza której wychylała się co chwila równie niebieska twarz Wiki. Młodej latorośli Kici i Myszy, pod których opieką była. Pojawiła się też i gOśka. Chwilę później z błogostanem na twarzy i spokojem ducha pojawili się eksploratorzy Ciechocińskich latryn. Wstaliśmy, wyszliśmy i znów się rozdzieliliśmy. Cel jednak był jeden. Scena, gdzie kończył się koncert a zaraz miało rozpocząć się losowanie upominków wśród krwiodawców. O ile się nie mylę jedną nagrodę zgarnął reprezentant ekipy massowozu.
Po losowaniu otrzymałem pożegnalny telefon od Marcina. W sumie niedługo po nim sami z Dominiką zawijaliśmy żagle. Na wyjściu minęliśmy się z Kiciami, gOśkami i Giziami. W oddali natomiast, niemal na tle zachodzącego słońca, przemknęło nam czarne punto na żnińskich blachach.

Zakończenie.
Ów wspomniany na samym początku chłopak mówił, że patrząc na swoich znajomych, będąc wśród nich ścisnęło go nieco za gardło. Chciał on również podziękować za to, że byliście i dołożyliście do akcji dosłownie coś od siebie. Ma również nadzieję o przychylniejsze spojrzenie na tych, którzy użytkują drogi za pomocą tylko dwóch bądź czasem trzech kół. Podobno nie taki diabeł straszny jak go malują. Była szansa przekonać się o tym na własnej skórze.

Podsumowanie.
W dniu 14.04.2013 podczas akcji Motoserce w Ciechocinku udało się zebrać 17,1 litra krwi. W tym cztery porcje po 450ml były w prostej lini od nas.

Fotorelacja
Zdjęcia: https://picasaweb.google.com/wladimir.t ... FiataPunto
https://picasaweb.google.com/1075330736 ... irchocinek
Filmik: http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... uxtNr3Ydgw

Imiona moich współpasażerów to:

Damian
Dominik (AdamoV) przedstawiciel FCP wraz ze swoją dziewczyna Klaudią

Co do żarcia to podpisuje sie do Rafau, z grilla było cholernie drogie żarło ;/ Dlateguszto zniknąłem z moimi współpasażerami by wszamać jaką pizze

Ogółem pisząc Spot chodź nieliczny bardzo mi się podobał Ale najważniejszy dla mnie był CEL
Zdjęcia wstawię dziś z wieczora

DZIĘKI WSZYSTKIM ZA UDANA NIEDZIELE

Spot myślę, że udany, zresztą miło było się spotkać zwłaszcza przy okazji akcji zbierania krwi. Czekam na foto z drogi z samej imprezy

Z tego co widziałem to prawie dotarł do nas ArturCCH. Zwątpił chyba jednak w połowie drogi między Toruniem a Ciechocinkiem i porzucił swój samochód na poboczu.

No właśnie się zastanawiałem skąd ja to Punto kojarzę

[ Dodano: 15 Kwi 2013 12:11 ]

Massa, to jak organizujesz coś zgodnie z tym co wczoraj rozmawialiśmy? Skoro jest plan OZta we wrześniu

A to chyba nie ten temat.

Sorry ojcze dyrektorze, więcej nie będę spamował w tym temacie

Wujku Wladziu a ty żadnych zdjątek nie wrzucisz ??


Kilka zdjęć ode mnie

Dziękować Dziękować!

Wrzucę. Buduję napięcie. Mam ich 300 (słownie: trzysta). Robię selekcję, obrabiam. Ciśnienie podwójne, najprawdopodobniej Viatorowcy też drepczą z niecierpliwości.

Wujaszku _wladimir_, a musisz tak długo nas trzymać wtym napięciu ;p

Siła wyższa. Wczoraj dobrnąłem do połowy.

[ Dodano: 16 Kwi 2013 17:21 ]

A dziś udało się skończyć.

Massa tobie też na tej ręce gdzie spuszczali krew wyszedł taki ładny, żółto-zielony siniak? Dziś patrzę na rękę a tam kolorowo

Masa po raz 6 oddawał i nic mu nie jest
Już dzisiaj był na orliku i siłowni Mam tylko małą dziureczkę

[ Dodano: 16 Kwi 2013 20:43 ]

A dziś udało się skończyć.[/quote]


No to z niecierpliwością czekam

Wiesz ja wczoraj na rowerze jeździłem i było ok pomijając fakt że poszedłem spać o 21.30

Spox ja po 00.00
Ja dobrze sie czuje i żadnych siniaków nie mam

Wiesz no mi też nic nie jest, poza tym że trochę szybciej się męczę, a siniak... no cóż tak widocznie mam

_marcin00_, to normalne że szybciej sie męczysz

Po tyg. powinno być dużo lepiej
Bądź troszke dłużej... zależy od organizmu

Kolejny mix zdjęć: https://picasaweb.google.com/1075330736 ... irchocinek

Tyle fotek a raptem na jednej widać kawałek czapki

Jak na jednej? U mnie trochę więcej tego było. No i ta sztandarowa przed autobusem.