Witam
Po przeczytaniu posta z dnia 3.01 kolegi "korpus'a" zacząłem zastanawiać się nad wpływem ostatnich duuużych mrozów na stan mojego akumulatora. Jak na razie sprawuje się bezbłędnie. Autko zapala za pierwszym podejściem.
Co robić natomiast, przy przedłużających się mrozach i parudniowej przerwie bez jazdy?
Czy jest sens wyjmować akumulator z autka i przechowywać w ciepłym kącie w domku ?
Zasadniczo autko jest codziennie w ruchu, pokonuje około 70 km z wyłączeniem weekendu. Akumulator więc jest wystarczająco ładowany.
Pozdrawiam ciepło

Szczerze to dla akumulatora najgorsze są wachania temperatury. Jakby u nas temp była ciągle równa powiedzmy niech by było -5 stopni to aku byłby w lepszym stanie niż jakby były wachania rzędu od -2 do +10 stopni. Więc takie wnoszenie go do domu może mieć jedynie sens przy bardzo dyżych mrozach rzędu -20 stopni.

Jak się codziennie jeździ i auto odpala, to lepiej zostawić go w spokoju.
Starzy kierowcy na mrozach na noc akumulator owijają kocem, to daje kilka stopni zysku i trochę procent więcej energii przy rannym rozruchu.

Wyjmowanie ciągłe to rozwalanie klem i ciągłe ustawianie zegara i stacji w niektórych odbiorniach radiowych.

rzeczywiście temperatura wpływa na moc rozruchową akumulatora, ale przy dobrym ładowaniu nie powinieneś mięć problemów z akumulatorem, ja np. kiedyś w swoim aucie na zimę obkładałem akumulator cieńkim styropianem, czy zwiekszyło to jego sprawność nie wiem ale nigdy nie miałem z akumulatorem problemów.