Ludzki stosunek
Wszędzie się uznaje, że benzyna jest droga. U nas jest wręcz bardzo droga, chociaż cena jest porównywalna w całej Europie (wyjątek stanowią niektóre kraje gdzie kosztuje ok. 7zł/l). Zarobki są jakie są, ale to równie dobrze można podciągnąć koszty prądu, wody, gazu i co to kogo będzie obchodziło ile się zarabia?

W USA były protesty ok. rok temu ze względu na wzrost cen paliwa, które kosztuje w przeliczeniu na nasze coś ok. 2zł (cena w przybliżeniu, z pamięci). Zarobki jakie tam są to min. 10$/h. No więc tak: pracuję sobie 8h dziennie i mam 80$ * 20 dni = 1600$. Przemnóżmy to przez kurs dolara (przyjmijmy, że 1$ = 3zł) i mamy minimalne zarobki na poziomie 4800zł, benzynę za 2zł i protesty
Jeden w krajów Ameryki Południowej (Wenezuela jeśli mnie pamięć nie myli) wręcz dokłada do paliw, na skutek czego 1l kosztuje dosłownie grosze.
A u nas co? Zarobki lipne, a ceny iście światowe, to jest w porządku?
Jasne, że wynagrodzenie nie jest centralnie sterowane ale na kim rząd zarabia? No na kim? Na kierowcach. Żeby było śmieszniej zarabia coraz więcej, a daje coraz mniej. Przykład: podatek drogowy mamy w paliwie, w zamian za to buduje nam się autostrady, za które i tak mamy jeszcze płacić.
Minimalna płaca krajowa to jakieś 1300 zł brutto. Netto już mamy "super" wynagrodzenie. Pójdźmy dalej i weźmy pod lupę sytuację nieco patologiczną, a mianowicie przyjmijmy iż osoba, która zarabia minimalną krajową jeździ codziennie do pracy 30KM. Spalanie przyjmujemy na poziomie 6l, z racji na fakt iż pewnie to będzie jakiś stary grat.

30km * 2 (bo z pracy trzeba wrócić) * 20dni w miesiącu = 1200km.
Skoro samochód pali 6l/100km to na 1200km spali 72 litry.
72 litry po cenie 5,60zł/l wyniosą go 403zł.
Zarabia więc 1300zł brutto z czego na rękę dostanie ok. 1000zł, a po odliczeniu kosztów paliwa ma 600zł na wyżycie. Czynsz i inne opłaty pewnie będą na poziomie 400-500zł, więc zostaje 150zł na przeżycie miesiąca.

W tym momencie się zapytam: skoro rząd nie ma wpływu na taką sytuację to kto ją ma?
My mamy i pora się odezwać, bo jest coraz gorzej i to w każdej kwestii.
System emerytur jest o (Y) potłuc. Następne pokolenia pracują na naszą emeryturę, ale działa to na zasadzie przyrostu naturalnego. W teorii ok, ale co jeśli kolejne pokolenia będą bezrobotne? Oni bez pracy, my bez emerytur, a rządzący nic z tym nie będą robić, bo przecież są przy korycie. W ogóle immunitet jest dla mnie sprawą niezrozumiałą, ponieważ jest on nadużywany i nic więcej.
Amen

aaa ludzki... przynajmniej cele sa sprecyzowane...

greg505, czy mam rozumieć, że Ci to jest obojętne ile 1 litr kosztuje?

Po pierwsze skoro ktos zarabia najnizsza krajowa (1500), to skrajna nieodpowiedzialnoscia jest posiadanie samochodu,
po drugie "W tym momencie się zapytam: skoro rząd nie ma wpływu na taką sytuację to kto ją ma?", co ma rzad do tego? szczerze nie rozumie. Czy ktos zmusza ta osobe do pracy za taka stawke?
Po trzecie zalozmy ze paliwo bedzie 2x tansze, wiec ta osoba o ktrej pisales bedzie miala az 350zl na przezycie.
Czy to rzeczywiscie taka roznica?

Tak to znowu nie mów, bo czasem żeby nawet te 1500zł zarobić, to trzeba dojechać do pracy, pociągi nie wszędzie są, a autobus wyjdzie podobnie jak samochód...

Oczywiście, że jest to różnica.
200zł w skali miesiąca, 2400zł w skali roku, 24000 w skali 10 lat.
Warto wspomnieć, że rok temu Pb 95 przekroczyła 5zł, teraz "czekamy" na 6zł. Przyrostu płac (trzymajmy się pracy minimalnej) na poziomie 1/5 w skali roku nie ma.
Pamiętać należy, iż od kosztów paliwa zależą koszty innych dóbr t.j. odzież, żywność, węgiel (jeśli ktoś ma "kachlok"), komunikacja miejska.
Płaca płacą, ale idąc takim tokiem rozumowania to nikt przecież nie każe człowiekowi zarabiającemu min. krajową kupować ubrań itp.

Oczywiscie ze cena paliwa jest za wysoka, niestety my nie mamy na to prawie zadnego wplywu.
Za to mamy ogromny wplyw na nasze zarobki.

I całe szczęście bo wzrost płacy minimalnej to wcale nie jest dobre zjawisko, a ludzie tego nie rozumieją i jeszcze się będą cieszyć, że "podwyższyli".

W naszym wspaniałym kraju zacząłbym od protestów np. przeciwko rozbuchanemu socjalowi i niewykształconym rencistom z wrośniętym paznokciem, a dopiero później zająłbym się tym, że 2,5zł z 6ciu za Pb to podatek.

No, ale jak społeczeństwo zajmuje się demonstracjami przeciw ACTA i temu, ze nie ma meczu na stadionie, to o czym tu mowa.


Podobnie jak koledze greg505, nie podoba mi się cena paliwa i wielu innych rzeczy, ale uważam, że to nie tędy droga, dlatego pozostaje zapewne w mniejszości społeczeństwa, która ma bierny stosunek do tych wszystkich akcji.

Fakt, efekt jest taki, że ten który już pracuje dostanie wiecej, ale bedzie musiał bardziej zapierdalać, bo jak zatrudni drugiego to nie bedzie sie opłacać

Albo jeszcze inaczej będą zwolnienia, bo pracodawcy nie bedzie stać na pracownika którego praca tyle nie jest warta za to ten co nie zostanie zwolniony bedzie miał wiecej do roboty.

Benzyna to tylko malutki czubek góry lodowej Ale pierniczenie że nie mamy na to wpływu jest delikatnie mówiąc głupie, bo 45% ceny paliwa to podatki, ponadto jak baryłka drożeje to przez procentowy Vat kwotowo podatek też się zwiększa. Ludzie sie burzą, że benz droga a w gruncie rzeczy 3/4 tego co zarobią jest im rabowane Ale tego ciemnogród juz nie widzi.

Ale liczę na to że ziarenko do ziarenka i w końcu się zacznie ogólnie przeciw obecnemu systemowi.
Dlatego popieram, ale nie biorę udziału

Ciekawy jaki wpływ? Inna praca za lepsze pieniądze łatwo powiedzieć tylko czasem mało realne zwłaszcza jak ktoś nie ma doświadczenia.

To chyba oczywiste ze osoba bez doswiadczenia nie moze liczyc na wysokie zarobki
Ale po jakims czasie nie widze problemu zeby zmienic prace, jaki jest sens trzymania sie czegos co nie sprawia przyjemnosci, a co najwazniejsze nie daje dobrych zarobkow?
Niestety duza czesc osob sama psuje sytuacje na rynku, podajac niskie stawki za jakie sa gotowe pracowac