Witajcie.

Jestem tu nowy, wprawdzie forum przeglądam od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zdarzyło się coś, co wymaga ode mnie założenie tematu i uzyskania indywidualnych odpowiedzi.
Sytuacja wygląda w ten sposób, że zrobiłem po prostu rzecz debilną i przejechałem 3 kilometry na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Zaciągnąłem żeby zamknąć bramę od posesji, wsiadłem, zasłoniłem kontrolki nawigacją, nie spuściłem ręcznego do końca no i... pojechałem. Nie mam co się usprawiedliwiać, zwykła nieuwaga i niedbalstwo. Przejechałem około 3 kilometry zanim zauważyłem co udało mi się zrobić. Wjechałem na trasę i przy 100 km/h pojawił się dym wewnątrz auta. Spanikowałem, zjechałem na bok, awaryjne, chce zaciągnąć ręczny - trochę podciągnięty. Wysiadłem, oglądam - bębny z tyłu dymią, felga gorąca aż parzy. Odczekałem kilkanaście minut aż trochę przestygły i pojechałem dalej.
I dochodzimy do pytania głównego - co mogło się stać autu? Czytałem kilka tematów na różnych forach i dowiedziałem się, że mogłem rozciągnąć linki od ręcznego, mogłem zagotować płyn hamulcowy, mogłem zetrzeć okładziny szczęk albo mogłem wszystko powyższe naraz. Objawy są takie, że:
- ręczny jak brał na 3 ząbku hardo, tak teraz na 5 bierze ledwo przeciętnie,
- siła hamowania hamulca roboczego nie zmieniła się, twardość pedału hamulca nie zmieniła się, jednak wydaje mi się, że bierze teraz niżej niż poprzednio,
- mam wrażenie, w sumie bardzo subiektywne, że auto bardziej się pochyla i hamuje przodem niż wcześniej.
Moja pierwsza myśl, to że starłem dużo okładzin, rozgrzałem bębny i tyle. Przede mną po prostu szybsza wymiana szczęk. Nie rozbierałem jeszcze bębnów, bo czeka mnie pojutrze długa trasa i nie mogę sobie pozwolić nie pojechać, a nie znajdę auta zastępczego.
Tył nie sypie iskrami ani nie wydaje dziwnych dźwięków, czyli okładziny jeszcze trochę zostało. Hamulec roboczy działa jak poprzednio, więc układ hamulcowy nie powinien sprawić mi problemów. Mam nadzieję, że samoregulator wszystko mi ułoży i nie pozostanie ślad bo moim kretynizmie, jednak chyba nie mogę liczyć na aż tyle szczęścia.
Pytanie do was - na co powinienem się nastawiać gdy po powrocie będę zasiadał do auta? Wymiana płynu hamulcowego, wymiana okładzin? Co jeszcze warto by zrobić, bo nie kosztuje dużo, a nie warto tego zaniedbywać? Co jeszcze mogłem zniszczyć w ten sposób? Czy powinienem się spodziewać jakichś usterek w czasie jazdy?
Pozdrawiam i od razu dziękuję za wszystkie porady.
