Witam, czy ktoś może ma doświadczenie w ciąganiu lawet lub ciężkich przyczep Punciakiem ?
Mowa załadowanym Punto i przyczepie o masie ok 1000kg (masa przyczepy/lawety + maluch).
Pierwsza przewidywana trasa, Łódź >Poznań, czyli luzik. Później jednak trzeba by jechać z Łodzi na Słowację i tu już mówimy o galantych wzniesieniach.
Da radę ?

z moca to nie wiem jak bedzie, ale jak jedziesz na slowacje to mozesz jechac przez przelecz dukielska, a ta trasa to nie ma duzych wzniesien, ale nie wiem czy nie ma takiego przepisu ze masa lawety z tym co na niej jest nie moze byc ciezsza niz masa auta, albo czy laweta ma swoje hamulce

Przyczepa bez hamulców ponoć DMC do 400kG ...

Punto waży <1000kg, więc już znasz odp. Nie możesz pociągnąć takiego ciężaru. W górach tym bardziej Punto nie da rady.

Pozdrawiam
Bartez

W książce napisali, że masa przyczepy za hamulcami 1000kg

Ciekaw jeszcze jestem jak to wygląda w praktyce. Zużycie paliwa itp.

Zgadza się, teoretycznie to bardzo wiele rzeczy można. Niestety praktyka często ukazuje prawidłową odpowiedź. Tak jak kolega napisał. Na nizinach da radę, ale w górach będzie to katorgą. Zużycie paliwa wzrośnie tak, jakby pojazd jechał non stop >130km/h, więc może dojść do nawet 9 litrów/100km.

Pozdrawiam
Bartez

szary posłuchaj Barteza bo twoj wypad na Słowacje moze sie tak skonczyc klik

zły pomysł kolego punto nie da rady a ja osyaynio z warszawy ciągnołem punto i powiem ci ze musisz mieć b+e prawko:)

Prawko będę miał, na dniach zapisuję sie na kurs, to nie jest problem.
Właśnie tylko kwestia tego czy Punciak podoła?

Zdrowy 1.2 75 z czterema osobami na pokładzie, pełnym bakiem i bagażnikiem załadowanym po dach w Alpach wymiękał więc nie wyobrażam sobie ciągnięcia lawety z Maluchem na pokładzie...

Wymiękał, tzn że wyraźnie auto się męczyło (grzał się, paliło się sprzęgło) ? Jakieś skutki uboczne ?
Czy po prostu nie miał polotu ?

Jedziesz sobie autostradą 130 km/h na piątce, nagle zaczyna się robić pod górkę mimo że tego nie czujesz i przy 110 km/h musisz wbijać czwórkę żeby auto się nie dławiło... I tak piłujesz na czwórce aż do 5000 obr/min lub aż się skończy górka. Jazda po normalnych drogach górskich wyglądała gorzej niż jazda Maluchem po Beskidach. Auto po prostu się wlokło, a w baku powstawał wir.

Ja tak kiedyś u siebie miałem jak na aluskach jechałem A4 w stronę Góry Św. Anny