Cześć. U mnie na zimnym silniku mam ok. 1200 obr/min. Jak tylko wskazówka temperatury drgnie do góry, to obroty spadają do 900-1000 obr/min. W zależności od temperatury na zewnątrz, proces ten trwa od 2-3 minut (w lecie), do nawet kilkunastu (w zimie). Czy jest to normalna sprawa, czy jednak za długo takie obroty sie utrzymują?

hatesz, normalna sprawa, tak ma być

dokładnie tak, jak masz zimny silnik to komp zwiększa dawkę paliwa i stąd te trochę podwyższone obroty, w starych samochodach takich z gaźnikami trzeba było włączyć ssanie (też zwiększało dawkę paliwa) żeby dało sie odpalić silnik no i żeby ten silnik na zimno mógł w ogóle pracować, podejście do tematu podobne jedynie realizacja całkowicie inna, teraz dłuższy czas otwarcia wtryskiwacza, a kiedyś osobny układ kanałów w gaźniku
dodam jeszcze że na normalnej dawce paliwa zimny (zmrożony tym bardziej) silnik najnormalniej pracował nie będzie
tak poza tematem - 1200 w punto to i tak niewiele, w hondzie crx jest to 1500 - 1600 obr/min

Ok, dzięki Panowie. Wiem o ssaniu, itp., ale sądziłem, że ten czas jest troszkę za długi (w zimie przejadę pół miasta zanim obroty spadną).

hehe, a jak chcesz rozgrzać szybciej tak dużą ilość "żelaza"

Bo masz trochę za długi czas (chyba, że jest na prawdę duży mróz + jedziesz z górki). Może to początek końca termostatu.

Termostat wymieniony w tamtym roku właśnie. Gdzieś czytam, że osłona silnika, której mi brak, jakoś tam wpływa na czas nagrzewania, ale nie wiem czy w aż takim stopniu.

Na razie "jeździć, obserwować".