Witam. Mam pewne pytanie co niektórzy mogą pomyśleć że głupie ale i tak postanowiłem sprawdzić. Kilka dni temu znajomy zapytał mnie dlaczego gaszę od razu silnik po zatrzymaniu (mówimy tutaj o Dieslu), ja w szoku oczywiście nie wiem o co mu chodzi. Powiedział mi że trzeba odczekać chwilę aż wyłączy się turbina. Co wy na to???

jeżeli twoja jazda jest dynamiczna to powinno sie odczekać z 2-3 min aż schłodzi się turbina, a jeżeli jeździsz spokojnie tak do 3 tys. obrotów to raczej nie ma to znaczenia

Powyżej 3 tyś raczej nigdy się nie zdarzyło gdyż nie widziałem potrzeby żeby mu tak deptać.

tu nawet nie chodzi o schlodzenie tylko o wytracenie predkosci przez turbine

tiyo turbo potrzebuje smarowania, więc jak wyłączysz silnik, a turbo nadal w ruchu to jest możliwość uszkodzenia turbiny.

Czyli chłop miał rację?

tak miał racje

Ale zawsze czy po intensywnej jeździe.

po intensywnej zawsze,
po spokojnej tez 10-15s czekam

Parę sekund warto poczekać zawsze, po ostrzejsze jeździe to nawet tak z minutę.

Nie pisz bajek, że cała turbina ulegnie uszkodzeniu bo to nie prawda. Uszkodzeniu ulega łożysko, które jest smarowane z magistrali olejowej(dokładnie ulega zapieczeniu, czasem nawet "zaspawaniu") i jest to integralna część sprężarki. Po to należy odczekać parę chwil, aby prędkość wirnika uległa spowolnieniu. Na wolnych obrotach praktycznie kręci się powoli, więc przy stosowaniu dobrej jakości oleju, wyłączenie silnika wtedy jest mniej szkodliwe niż natychmiastowe zgaszenie po ostrej jeździe czy z wysokich obrotów. Element ten będzie się zużywał, zarówno podczas rozruchu silnika(brak oleju lub jego szczątkowe ilości w magistrali), wymiany oleju i jego wyłączaniu. Przez poprawną obsługę mamy tylko wpływ na wydłużenie okresu naprawy.

To jest prawda, w taki sposób "zajechana" została turbina w moim poprzednim służbowym samochodzie

A od kiedy służbowy samochód jest szanowany?

tiyo mówiłeś, że nie deptasz powyżej 3k rpm. Ja bym raczej przyciskał, żeby nie było takich jaj jak u kumpla w borze. Jeździł, jeździł i przestała turbina pracować. Pojechał, żęby mu to zrobili, ale na szczęście nie trzeba było regenerować, a wystarczyło przeczyścić chyba wlot do turbiny. Tam średnica malutka nie jest, a nie było gdzie wsadzić małego palca. To się stało właśnie dlatego, że kumpel nie widział potrzeby żeby go wyżej kręcić.

po zgaszeniu wyłączasz smarowanie zatrzesz turbinę...
w ciągu roku nie ale na dłuższą metę...

No właśnie nigdy

Czyli jak mam to rozumieć po wyżej 3 tyś to chyba trochę dużo wchodzi w to też wyższe spalanie, poza tym w innym temacie pisałem też o zajeżdżaniu diesla. Teraz to już się pogubiłem

czy ja wiem czy dużo. Popatrz sobie gdzieś przy jakich obrotach zaczyna pracować turbina. Spalanie owszem większe, ale co lepsze, spalić więcej czy za jakiś czas w najgorszym wypadku regenerować turbinę? Wydaje mi się, że taniej wyjdzie trochę wyżej go kręcić. Nie mówię tu o ciągłym deptaniu nie wiadomo ile. Chociaż raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Przykład następny Ci podam. Seat toledo 1,9 dizelek, bez turbinki. Jeżdżony delikatnie w celu mniejszego spalania. Przy małym remoncie nie można było wsadzić palca w wylot z 4 cylindra w kolektorze wydechowym. Tyle nagaru się osiadło.

Żyłowanie motoru ma dużo bardziej radykalne skutki od zamulania delikatną jazdą.Turbinę można wykończyc błyskawicznie, a odkładanie nagaru to już proces długookresowy - wolnossący ropniak wytraca moc powolutku i na tyle płynnie że dopiero przy remoncie wychodzi jak bardzo był "przytkany" osadami - dokładnie to co pisze przedmówca

WYŻSZE OBROTY NIE OZNACZAJĄ WYŻSZEGO SPALANIA
to diesel - ważne jak pedał masz wciśnięty
tam nie ma sondy lambda więc przy wciśnięciu gazu do dechy robicie większe nadpalanie niż w benzynowym
a większe ciśnienie dolotu powoduje większą sprawność silnika
więc wciskaj gazu tyle ile przyspiesza a nie do dechy i nie będzie dużo palił...
przynajmniej nie więcej...

Że niby jak? To w momencie zgaszenia silnika jest zawór który zamyka ciśnienie oleju na turbinę? Czy jak?...

Pompa pompuje olej pod ciśnieniem. Wyłączenie silnika oznacza że pompa przestaje pompować, ale nie oznacza że ciśnienie naglę zniknie i wyniesie zero. Ciśnienie jeszcze przez chwile będzie i jeśli nie pałowaliśmy silnika (wtedy koniecznie trzeba dać parę chwil na ostygnięcie turbinie - nie ważne czy zostawiając włączony silnik jeszcze przez kilka chwil na postoju czy po prostu dojeżdżając spokojnie do miejsca docelowego), nie gasimy go przy 3krpm tylko przy jałowych obrotach to nie ma problemu.

Problem robią Ci co coś gdzieś usłyszeli ale nie wiedzą do końca o co chodzi...

dzikidaniel czyli wg. Ciebie, jeśli spokojnie sie jedzie,albo troche ostrzej ale spokojnie jakoś dojeżdża do celu to można odrazu po zatrzymaniu i spadnięciu obrotów do "wolnych" można zgasić odrazu silnik?

Można. Nawet bym powiedział że należy.

dzikidaniel - dla mnie trochę nie masz racji. Turbina potrzebuje chwili na wytracenie prędkości, a tak jak mówisz jest jeszcze przez chwilę smarowanie, ale wydaje mi się że przez tą chwilę turbina nie da rady się zatrzymać .
Dla mnie, to lepiej zawsze odczekać te parę chwil, niż później żałować i mieć wydatki.

PrzemyslawOstr, niby dlaczego? Wytłumaczę to od tyłu: na biegu jałowym czyli przy tych powiedzmy 900 rpm silnik potrzebuje niewiele powietrza. Jeśli turbina by się tak jak założyłeś kręciła za szybko natrafia na opór bo pompuje za wiele powietrza w stosunku do zapotrzebowania. Wirnik nie jest napędzany ze spalin (zbyt małe ciśnienie spalin) wiec momentalnie wirnik zwalnia i się kręci z minimalną prędkością. To nie jest perpetum mobile (choć szkoda).
Co innego gdy turbo kręci się z max rpm, wtedy nie jest wstanie szybko skorzystać z tej "poduszki" do wyhamowania.