Ponieważ siada mi zakupiony w grudniu 2013 akumulator (zimę przetrwał bez nikakich...) - teraz muszę go ładować co 2-3 tygodnie, rozpocząłem oszczędzanie energii poprzez wymianę żarówek pozyzycyjnych (tył), kierunkowskazów tył i przód i stop (nie Canbus). Jak wymieniłem żarówkę kierunkowskazów prawy tył kierunki i awaryjne działały normalnie. Jak wymieniłem wszystkie żarówki kierunków to szybko migają (za szybko) lecz awaryjne dziają w "normalnym" tempie. Czy jest jakaś metoda na zbyt szybkie kierunkowskazy?

Zasadniczo rozpocząłbym od diagnozy układu elektrycznego samochodu, a nie wymiany żarówek. Zauważ że 90% użytkowników jeździ z fabrycznie przewidzianymi żarówkami ( w tym ja) i nie ma potrzeby w normalnych warunkach ładować akumulatora - ewidentnie masz jakąś usterkę: może to być marny akumulator, słabe ładowanie (pęknięta obudowa alternatora) lub zbyt duży upływ prądu na postoju.

Co do migaczy: włożenie ledów zamiast zwykłych żarówek powoduje zmianę oporu instalacji, a dokładnie wzrost gdyż ledy mają mniejszą moc co skutkuje nieprawidłowym działaniem przekaźnika - nie wiem czy wynika to z jego konstrukcji czy też jest to tak przewidziane, bo zauważ, że gdy normalnie przepali się żarówka migacza, te migają szybciej, może właśnie po to żeby było widać że któraś nie działa). Gdy zamienisz inne żarówki na Ledy efekt będzie podobny – może wyskoczyć Ci kontrolka przepalonej żarówki gdyż opór będzie za duży i instalacja rozpozna to jako przepaloną żarówkę – co do obejścia tego problemu musiałbyś poszukać jakiś informacji, ale najpierw doprowadź instalacje elektryczną do porządku.

A ja przez sklerozę zapomniałem napisać, że instalacja była sprawdzona - wszystko w granicach normy, żadnej upływności, pobory mocy w porządku. Jedynie prąd ładowania wydaje mi się jest za mały - 13,8v (ale w instrukcji chyba nie ma ile ma być). No i jeżdżę generalnie na odcinkach max 1km dziennie (w zimie było tak samo). Akumulator za 120zł (45Ah) więc nie przedniej marki. Kontrolka przepalonej żarówki świeci mi się bo odciąłem lamkę oświetlenia bagażnika ale mi to nie przeszkadza. Nie tak dawno miałem wyjazd 200km a akumulator siadł na trzeci dzień. natomiast to wydaje mi się dziwne: "Jak wymieniłem żarówkę kierunkowskazów prawy tył kierunki i awaryjne działały normalnie" - zarówno lewy jak i prawy kierunek.

Sądze że problem jest w marnej jakości akumulatora i tych krótkich trasach przez co są takie efekty. Szkoda auta...

Szczerze? No to się nie dziwię, że aku jest wiecznie niedoładowany. Uważam, że więcej prądu zużywasz na rozruch niż na doładowanie.

Ja też tak myślę o tym niedoładowaniu akumulatora choć jak pisałem całą zimę przy takich samych przebiegach przetrwał. Kupiłem również światła do jazdy dziennej i to będzie znacznie mniejszy pobór mocy niż jazda na światłach mijania (+ pozycyjne przód i tył, oświetlnie tablicy rej. i deski rozdzielczej). Ponieważ mam już kupione i założone LEDy to prosiłbym o ewentualną poradę co i jak zrobić by zmniejszyć częstotliwość ich migania.

Tylko tak szczerze mówiąc, po co na 1km w ogóle auto męczyć? Spacerkiem w 15minut dojdziesz, a zimą zanim szyby odmarzną już byś był na miejscu, nie wspominając o zużyciu paliwa i silnika na tak krótkich odcinkach. Owszem przyczyną wszystkiego pewnie jest kiepskiej jakości akumulator, ale gdyby jeździł na dłuższych odcinkach i przez to był utrzymywany w stanie optymalnego naładowania, nie byłoby problemu.

Pomiar dokonany na zimnym czy na ciepłym silniku? Z włączonymi wszystkimi odbiornikami czy bez obciążenia elektrycznego?


Zainwestuj w miernik i prostownik. Sprawdzaj co jakiś czas (1 tydzień, 1 miesiąc...) jakie jest napięcie na akumulatorze. Jak spadnie poniżej 12.4V to podłączaj akumulator pod prostownik żeby doładować.

Odnośnie postu "marcina00" - wprawdzie się tym nie "chwaliłem" (bo nie ma czym) ale jakbyś miał prawie 70 lat i udokumentowaną Dopplerem miażdżycę w obu nogach (główne naczynia zamknięte) to pewnie byś rówież wiedział że na odcinku 1km trzeba stanąć pewnie z 10-15 razy. A jak się w międzyczasie idzie (chodnikiem) to trzeba uważać by się nie zachwiać i nie spaść z chodnika pod samochód.
Odnośnie postu "przemko" - na ciepłym, z obciążeniem i bez, z wszystkimi odbiornikami i z pojedynczymi. Z powodu wieku i miażdżycy nóg dla mnie taka zabawa z doładowywnim jest do bani. Prostownik oczywiście mam (miernika nie) ale nie mam własnego domu i w nim garażu by było bez problemów - mieszkam w bloku a prostownik jest w piwnicy. Ciężko mi wyjmować akumulator z auta, znosić do piwnicy a potem z powrotem.

No a nie możesz się raz na tydzień na jakąś dłuższą przejażdzkę wybrać, by aku podładować? Np.: na zakupy do sąsiedniego miasta No chyba że w gre wchodzą sprawy finansowe, to kicha, bo przy takich dystansach to sam wykańczasz aku.

Poszukaj elektronika który lubi myśleć i kombinować. Pogadaj z nim o rozwiązaniu polegającym na tym abyś mógł przynieść ze sobą prąd który byłby potrzebny na rozruch auta (chodzi o to aby było to lekkie, można to było na spokojnie podładować w domu i aby dało radę odpalić auto).

Założenia są takie, że wpinasz to do instalacji elektrycznej samochodu, jak kręcisz rozrusznikiem to najpierw prąd ma być brany z urządzenia które przyniosłeś, potem jak braknie to z akumulatora. Przy wracaniu do domu zabierasz urządzonko z sobą. W domu na spokojnie ładujesz i tak w kółko.

Teoretycznie jeśli cały prąd potrzebny do rozruchu byłby brany z tego urządzonka to akumulator nie powinien się rozładować (prawdopodobnie ten 1km jazdy wystarczałby aby utrzymać naładowany akumulator cały czas).

Na wykopie widziałem jak ktoś odpalał auto przy użyciu super kondensatorów. (link do filmiku). Małe, lekkie, szybko się ładuje, niestety to będzie kosztować.

Może elektronik mógłby zaproponować jeszcze coś innego.

Przy małych zamówieniach kosztuje to 1900USD - moja emerytura to 1550zł. Raty, pożyczki, opłaty inne rachunki i zostaje mi z niej 2-3 stówki. Dobrze, że żona też ma emeryturę i jakoś skromniutko ciągniemy przez miesiąc. Gdzie mnie stać na taki wydatek w granicach 6500 zł......................

Zgadza się, ale przecież nie mogłem tego wiedzieć. W takiej sytuacji pozostaje jedynie raz na jakiś czas pojechać gdzieś dalej żeby akumulator się podładował, albo go podładowywać prostownikiem raz na tydzień. Jeżdżąc na tak krótkich odcinkach z pewnością było już wiele cykli uruchamiania (ładowanie-rozładowanie) silnika, a każdy akumulator ma określoną ilość takich cykli po którym traci sprawność (załóżmy że jest to 1000 rozruchów silnika). Im tańszy akumulator tym mniej tych cykli jest w stanie znieść, do tego dochodzi ciągłe niedoładowanie i jest taka sytuacja jak teraz.

Z wszystkim się zgadzam koledzy.............. niemniej to nie są odpowiedzi (czy podpowiedzi-porady) na temat szybkiego migania kierunkowskazów bo do tego marna jakość akumulator czy jego niedoładowanie chyba nie ma absolutnie NIC

Żeby żarówki LED nie powodowały szybszego migania kierunkowskazów musiałyby mieć zamontowane rezystory powodujące zwiększenie poboru mocy do poziomu zwykłej żarówki. I to chyba jedyny sposób, ale kompletnie bez sensu. Prądu by to brało tyle samo i generowało duże ilości ciepła.

Najsensowniejsze rozwiązanie (żeby było energooszczędnie) to tylko przeprogramowanie BodyComputera, żeby zmniejszyć częstotliwość pracy kierunkowskazów.

To chyba rozwiązanie problemu - przynajmnie tak piszą
http://allegro.pl/przerywacz-kierunkows ... 70110.html
http://allegro.pl/przerywacz-kierunkows ... 14000.html

Tylko że w punto II nie ma przerywacza kierunkowskazów, sterowaniem kierunkowskazami (ich pracą przerywaną) zajmuje się BodyComputer. Przerywacz da się wstawić, ale to duże przeróbki instalacji elektrycznej w aucie.

No i wreszcie sensowna (choć NIEWIARYGODNA wprost) odpowiedź

[ Dodano: 08 Wrz 2014 11:38 ]

Ale jajaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ..............................

[ Dodano: 08 Wrz 2014 12:58 ]

A kto to może (no i czym) zrobić????????????

Sprawdź na włączonych światłach i dmuchawie.



to mówi samo przez się



ta żarówka nie ma wpływu na kontrolkę

Jakbym miał max 1 km do pracy jezdziłbym rowerem

Przecież wyżej napisałem:"wprawdzie się tym nie "chwaliłem" (bo nie ma czym) ale jakbyś miał prawie 70 lat i udokumentowaną Dopplerem miażdżycę w obu nogach (główne naczynia zamknięte) to pewnie byś rówież wiedział że na odcinku 1km trzeba stanąć pewnie z 10-15 razy. A jak się w międzyczasie idzie (chodnikiem) to trzeba uważać by się nie zachwiać i nie spaść z chodnika pod samochód.". Poza tym jak się ma prawie 70 lat to się raczej już nie pracuje.....

wuka, Ty się nie obrażaj, ale rzadko kiedy pojawia się ktoś w takim wieku tutaj każdy raczej przyzwyczajony do widełek 18-40

Ależ ja się wcale nie obrażam.........

ASO examinerem możliwe że takie coś by zrobiło, a jeśli nie to jakiegoś konkretnego auto-elektronika trzeba szukać.