ile czasu zajęło wam nabranie wprawy? ja jezdze od miesiąca i czuję sie coraz lepiej ale na początku sikałem w majty np na trasie

a jak się czujecie w ruchu miejskim w dużych miastach? nie wyobrazam sobie jazdy po np Poznaniu. Jak wjezdzacie gdzieś gdzie jest trudno macie problemy??

tylko szczerze

Heheh Ja tam w korkach (bo korki to 90% "ruchu miejskiego" ) czuje sie nieźle , ba , kiedys nawet lubiłem sobie postac w korku Ale juz mi przeszło.
Mogę stac w korku, przeciskac sie przez zatłoczone ulice, jezdzic objazdami, użerac sie z krawężnikami, NR-kami i wszelkim innym elementem, ale jedno mnie wkurza- bezmyślni kierowcy. Np taki co nie widzi że juz sie nie zmiesci na skrzyzowaniu, i wjeżdza na nie na krzywy ryj zamiast przystanac przed nim. I pozniej ekipa z przeciwnego kierunku w ogóle nie moze ruszyc z miejsca bo sznur idiotów stoi w poprzek na srodku krzyżówki albo ronda. Ostatnio mialem taką sytuację na rondzie Kopernika (dawniej Kaponiera, moze kojarzysz), baba stanęła mi idealnie w poprzek na całej szerokosci pasa. I jeszcze zywo gestykulowała jaki to idiota musial przed nią jechac ze sie nie zmieściła. Nic tylko wysiąsc i natłuc kluczem do kół po łbie.
Nie muszę dodawac ze równie irytujący są kolesie którzy trąbią jak oszalali stojąc za mną na światłach, gdy jako kierowca myślący i przewidujący nie wjeżdzam na rondo widząc że nie ma tam dla mnie miejsca. A matoł z tyłu widzi tylko że zielone światło, i napier****la tym klaksonem do oporu

Ciebie spotkac na drodze to strach

Nie no, do celów zaczepno- obronnych to woże pomiędzy fotelami nogę od taboretu z metalową końcówką Pasuje jak ulał, jak wyposazenie fabryczne No i w razie W jeden ruch i mogę trzaskac
Ale przed ewentualnym użyciem w/w sprzętu najpiew dałbym sygnał ostrzegawczy uzywajac klaksonu

ja tam lubie jazde po miescie i calkiem dobrze sie czuje w miescie jedynie wkurzaja mnie tacy maruderzy co nie wiedza jak jechac i wahaja sie za kazdym razem oraz tacy co tarasuja lewy pas gdy prawy jest pusty i jada nim 50 km/h nic tylko lac a jezeli chodzi o trase to lubie bardzo i tu mnie tez wkurzaja tacy mistrzowie prostej co na prostej zapier.... ile wlezie i wyprzedza wszystkich a jak lekki luk to hamowanie takie ze malo sie nie zatrzyma nic tylko lac takich znowu albo takich jak wyprzedza choc widzi ze cos z przeciwka jedzie i jeszcze trabi zeby hamowac i zjechac mu bo nie moze wyprzedzic wtedy tylko chcialbym miec jakiegos zloma najlepiej cos mocnego i tylko trykac go bokiem swojego auta w niego to by sie nauczyli

Jazda po "wielkim" zatłoczonym mieście, gdzie korki, światła i tramwaje to naprawdę nie jest nic strasznego dla początkujących kierowców.
Ruchem i tak sterują światła lub korki. Największym zagrożeniem jest brawura i idioci, którzy myślą że ulice to tor wyścigowy. Oraz agresja - na takich mam 0,5m maczetę w firmowym aucie

Ostatnio przekonałem się, że też starsi ludzie. Jakiś dziadek kierował Maluszkiem, używał tylko pierwszych 2 biegów, jego reakcja po zajechaniu drogi dużemu dostawczemu była żadna pomimo trąbienia, pisku opon i kłebu dymu z nich. Gdy kawałek dalej i kilkanaście munut później przypadko znów trafiłem na niego jadącego z naprzeciwka chciałem go przepuścic bo skręcał w lewo. Spowodował korek na kilkaset metrów, nie reagował na moje machanie ręką i mruganie światłami oraz trąbienie tych z jego tyłu. Takiej masakry nie widziałem jeszcze.

A żeby dojść do wprawy to tylko jedna rada, jeździć Jeździć jak najwięcej i nie bać się wyzwań. Nie jeździć jedną wyuczoną trasą tylko próbować inych.

W swoim przypadku nie pamiętam kiedy nabrałem wprawy [prawko mam 11lat], chociaż pamiętam początki gdy nie widziałem wszystkiego co się działo wokół auta. Pierwszą stłuczkę miałem gdy sadziłem, że jestem debeściak - wszystkiego nie da się przewidzieć.
A sam jestem uważany za b.dobrego kierowcę i już pare osób [chyba z 6] zaraziłem jazdą i podszkoliłem na kierowcę

Ja mam prawko już prawie 2,5 roku Niby mało, ale wprawy nabrałem chyba w trakcie kursu, bo od dnia odbioru prawka jeżdżę codziennie bez zadnego stresu. Z początku może nie szalałem, ale cisnąłem z auta jak tylko się dało, wysokie obroty na każdym biegu, od czasu do czasu palenie gumy... Ale mi przeszło (chociaż dalej lubię "dynamiczną" jazdę ). Póki co bez stłuczek, ale ostatnio mam u siebie niepokojącą tendencję do ćwiczenia techniki w ruchu miejskim (ręczny, hamowanie prawą nogą itd). Moi znajomi dzielą się na tych, którzy uważają że jestem świetnym kierowcą (i sam się za takiego uważam, a co! :E:E) i na tych którzy boją się ze mną jeździć

po zdobyciu prawka przez 2 lata nie miałem okazji pojeździć. Pierwsze 3000km zrobiłem Fordem Transitem po holenderskich drogach wszelkiego rodzaju, duże miasto, autostrada, wioski. I to była czysta przyjemność, ludzie są uprzejmi, przestrzegają przepisy, a jeżdżenie dużym, lecz słabym pojazdem uczy pokory W Polsce zupełnie inaczej trzeba rozważać wszystkie scenariusze, bo kierunkowskazy sporo ludzi uważa jako zbędny gadżet. Przekonałem się niestety niedawno, że niedoświadczony kierowca zachowania własnego pojazdu też nie zawsze może przewidzieć ...

Ja już nie pamiętam początków... Wiem że nigdy sie nie bałem bo nie majac prawka juz jezdzilem. Młodzieńcza głupota...

Teraz pracuje jako kierowca i to chleb codzienny....

A ja powiem że by złapać ten "dryg" to trzeba przejechać ok 10kkm i potem jest juz tylko z górki
Co do początków to powiem że zaraz po zdaniu prawa jazdy wogóle nie umiałem jeździć Najpiękniejsze było jak stanełem passatem z przyczepą na środku skrzyżowania bo się zawachałem jechać na żółtym
Co do innych kierowców to jak wiadomo młodzi i gniewni poruszający się w "niemcach" to sa mistrzowie szos i lepiej takich puścić Ale jeszcze większym niebezpieczeństwem są dziadkowie którzy jadą 60km/h w terenie niezabudowanym, bo wolniej jest bezpieczniej... Co tam że za nim jedzie 30 samochodów i próbują w każdym możliwym mniejscu wyprzedzić... Ważne że dziadek jedzie "bezpiecznie"... Nic tylko stanąc i zabrać kluczyki

"hamowanie prawą nogą itd" Stax a normlanie hamujesz lewa?? Dla mnie hamowanie prawa to norma ja lewa nie umiem bo brak wyczucia.

Hehe, złapałeś mnie na błędzie , nogi mi się pomieszały - Ćwiczę lewą

dr gore Na początku trochę ciężko było mi ogarnąć to co się dzieje wokół mnie ale to kwestia przyzwyczajenia, podejścia no i czasu. Na kursie niewiele się nauczyłem ale może to wada "starego systemu".

Jeśli chodzi o duże miasta to jedyne rozwiązanie to podejście na "luzaka" tzn nie martw się na zapas tym że tych aut jest dużo, że praktycznie każdy jeździ "tasując" między innymi autami, itp. Spokój dystans do tego wszystkiego i opanowanie...

Chcesz się doskonalić? Uczęszczaj na Mini-Sprinty, KJSy, trenuj na zamkniętych placach jazdę, poślizgi, hamowanie lewą nogą...

Pozdrawiam

P.S. STax Z całym szacunkiem i bez obrazy ale po 2,5 roku nie da się być jak to określiłeś świetnym kierowcą - mało tego, przez takich "świetnych" kierowców jest najwięcej tragedii...

Hehe, wiedziałem, że ktoś na to zareaguje...
Cóż, nie uważam, że bycie dobrym kierowcą wyraża się przez dzikie wyprzedzanie, jazdę 100km/h po mieście, wymuszanie pierwszeństwa itd. Jedynym przepisem jaki naruszam (notorycznie ) jest prędkośc poza terenem zabudowanym, ale to robi 99% kierowców. Po prostu zdarzyło mi się już kilka sytuacji, gdzie rolę grał refleks i umiejętności (nie tylko przy jeździe punciakiem) i wychodziłem z nich w 100% cało... Dlatego uważam się za conajmniej dobrego kierowcę A i pracowałem jeszcze przez pewien czas jako kierowca, więc moje doświadczenie rośnie baaardzo szybko

to ja dodam jeszcze, że moze dużą rolę odgrywa szczęście. Ja np miałem w mieście kilka sytuacji że gdyby nie samochód jadacy przede mną służący mi za wzór ( bo akurat jechał tam gdzie ja ) to bym wypierniczył już 3 razy np na krzyżówce skręcałem w lewo na żółtym i mi go głowy nie przyszło, że mimo zielonego stosuje się zasadę ze ten co prosto albo w prawo z przeciwka ma pierwszeństwo )
hehe SW Krzysztof czuwa

Ja prawko mam też coś koło 2.5 roku
Jako pierwsze auto kupiłem po pół roku malucha W tym czasie pojechałem do niemiec kilka razy i.... zupełna odmiana jak w polsce jeżdzilem max 120 bo czym więcej To tam prędkośći po autostradzie cos koło 170 i wiecej to norma
Po maluchu kupiłem seata ibizę 1.2 na porshe (teraz na sprzedanie ) i nią jeżdzę jakieś półtora roku i zrobiłem coś koło 30 kkm
W sumie zrobilem grubo ponad 100 kkm i nadal wiem że można się czegoś nauczyć bo nigdy nie jest się w stanie przewidzieć wszystkiego na drodze.
Tak jak pisali poprzednicy to trasa jak i miasto ma swoje wady i zalety.
Sporym zagrożeniem są tzw.dresy w porozbijanych wrakach ze znaczkiem bmw czy opla.W mieście trzba uważąc na bardzo dobrych kierowców poruszajacych się autami z napisem taxi Ci to jeżdzą jak chca.
Ogólnie trzeba bardzo uważąć i jeżdzić jak najwięcej
Bo wtedy łapiesz sporą wiedzę przydatna na drodze

ja mam prawko od dwóch tygodni, więc póki co niewiele mogę powiedzieć...
U mnie na jazdach wyglądało to tak, że jeździłem mało dynamicznie, nie byłem pewien manewrów które chciałbym wykonać, no i ogólnie jeździłem bardzo nieuważnie, byłem jakiś taki roztargniony. Natomiast sądzę, że po odebraniu prawa jazdy nabrałem jako takiej pewności siebie, zawsze upewniam się czy napewno mogę jechać, oczywiście autko nie jest przeze mnie zamulane (oczywiście tylko wtedy kiedy mogę sobie na to pozwolić, wiem że nie spowoduję zagrożenia).
Jazda na mieście jest dla mnie raczej bezproblemowa...
... ja to teraz mam, hehe
A trasa ? jeszcze trochę za mało kilometrów po trasie przejechałem, nie jestem jeszcze (jeśli można tak powiedzieć) przyzwyczajony do prędkości rzędu 100-120 km/h... ale to przejdzie po przejechaniu kilkuset km

No, póki co to chyba byłoby na tyle

za to dla mnie trasa to cos co lubie bardzo. Pykam sobie 100kmh i jest git

nawet zero stresu ( chociaz musze przyznac ze znam mój odcinek dom - szkoła na pamięć i nigdzie indziej na trasie nie jechałem )dopiero w miescie sie doluje jak dojezdzam - stop jedynka stop jedynka dwójka stop korek rondo i tłok ........

Zapraszam do Gdyni w godzinach szczytu.

Wtedy wlaczasz bieg N i stoisz Pełen luz

To znaczy, że swieży pokursant jest dobrym kierowcą, bo nie szaleje, nie wyprzedza itp

Ja uważam, że dobry kierowca to ten co przejechał pół miliona kilometrów bez stłuczki.

ad1. - chodziło mi o to, że tak chyba uważa większość "szybkich i wściekłych" w golfach, bmw i itd, którzy właśnie tak jeżdżą

ad2. - mógł po prostu mieć szczęście Albo jeździć gdzieś, gdzie jest mały ruch... Doświadczenia nie da się sprowadzić do ilości przejechanych kilometrów czy lat posiadania prawa jazdy...

a ja... a ja po prostu kocham prowadzić samochód

Nie tylko Ty :E:E
Dokładnie tak samo na to patrzę

Skąd ja znam tę miłość

Ja wprawę nabieram na Italjecie i całkiem nieźle mi idzie. Nie stwarzam problemów, a wybieram się czasem do tak ruchliwego miasta, jakimi są Katowice ;-).